Środa to dzień niespodzianek. Chyba mało kto spodziewał się takiego obrotu wydarzeń na rynku międzynarodowym.
Euro umocniło się do dolara po lepszych od prognoz informacji o wydatkach konsumpcyjnych we Francji (wzrost o 4,2% r/r) oraz kiepskich Jobless Claims (321 tysięcy, o 11 tysięcy wyżej niż prognozy) i Michigan Consumer Sentiment (spadek do 92,1 pkt., w miejsce prognozowanego wzrostu do 93 pkt.).
Dolar tracił na wartości również w stosunku do funta i jena. Brytyjską walutę umacniała spekulacja o prawdopodobieństwie kolejnej podwyżki stóp procentowych po ostatnich minutes z posiedzenia BoE. Jen zyskiwał pomimo ostatniego raportu rządowego, który prezentuje gorszą od poprzednich ocenę japońskiego wzrostu; z dokumentu można wyczuć dyskretne niezadowolenie ze słabego jena. Gracze antycypują ewentualną przyszłą interwencję na rynku. O godzinie 16:30 eurodolar był na poziomie 1,2948.
Rynek lokalny był płaski, ale wskutek zawirowań globalnych doszło do dalszych spadków na USDPLN. Eurozłoty z kolei dosyć dynamicznie wzrósł o 1 grosz, m.in. wskutek przeskalowania oczekiwań dotyczących podwyżek stóp w Polsce. Część inwestorów zajmowała pozycje bazując na wypowiedzi Leszka Balcerowicza o konieczności podnoszenia stopy NBP, ale ankieta jednego z serwisów informacyjnych wskazuje, że rynek odrzuca taką możliwość. O 16:30 USDPLN był na 2,9440 (po nieudanym ataku na 2,94), a EURPLN na 3,8126.
Masowa wyprzedaż dolara wynika zapewne po części z chęci zlikwidowania ryzyka podczas przedłużonego weekendu w USA (który zapewne doprowadzi jutro do rynkowego marazmu), ale w najbliższym czasie do poziomów 1,2820-50 EURUSD raczej już nie powróci. Ważny opór na 1,29 został przebity praktycznie bez wysiłku – poziom 1,30 prognozowany na koniec roku jest już bardzo blisko. Do dalszego ruchu konieczne są jednak kolejne antydolarowe impulsy makroekonomiczne.