Wczoraj wieczorem funt zaliczył silną przecenę, gdyż rynek wystraszył się ostrożnego tonu w wywiadzie prezesa Banku Anglii Carneya, co zostało odebrane jako obniżenie szans na podwyżkę stopy procentowej na majowym posiedzeniu. Jednak szczegółowa analiza jego wywiadu sugeruje mi większy optymizm w stosunku do przyszłej polityki BoE, a konsekwencji wobec funta.
Carney stwierdził w wywiadzie, że podwyżka stopy procentowej jest „prawdopodobna jeszcze w tym roku”. Nie było tu żadnego wykluczenia majowego terminu, ale też potwierdzenia, gdyż Carney stwierdził, że „decyzja nie jest przesądzona”. Ale to wystarczyło, by załączyć tryb paniki wśród posiadaczy długich pozycji w funcie. Osobiście nie wiem, czego inwestorzy oczekiwali? BoE nie ma w zwyczaju zapowiadać swoich decyzji, a na trzy tygodnie przed posiedzeniem Carney starał się być jak najbardziej elastyczny, jak to tylko możliwe. Dodał, że są „inne posiedzenia” do końca roku, ale Rada „w spokoju przyjrzy się wszystkiemu dookoła”, w tym sytuacji ws. Brexitu i danym.
W tej ostatniej kwestii Carney zaznaczył, że nie ma co wyciągać pochopnych wniosków z jednorazowej słabości odczytów. Wspominanego spokoju życzyłbym także inwestorom na rynku GBP, gdyż za trzy tygodnie może się okazać, że wczorajsza panika była bezpodstawna, a Carney chciał tylko werbalnie zahamować aprecjację waluty (której banki centralne zwykle nie lubią).
Dziś wartym uwagi będzie wystąpienie M. Saundersa z BoE – to jednej z dwóch członków Rady, który chciał podwyżki w ubiegłym miesiącu. Wątpię, aby Saunders nagle zmienił swoje jastrzębie poglądy, więc potwierdzenie może wesprzeć funta. Na razie jednak wycena majowej podwyżki przeszła solidną rewizję i teraz rynek widzi szanse 50:50 wobec 90 proc. na początku tygodnia.
Jakby tego było mało, blask funta osłabiają doniesienia prasowe o ciągnącym się sporze Wielkiej Brytanii i UE w sprawie granicy z Irlandią. Bruksela skrytykowała dwie propozycje Londynu i widzi jedyną szanse w granicy celnej przeprowadzonej przez Morze Irlandzkie (wówczas Irlandia Płn. pozostałaby w unii celnej z UE). To przynajmniej dziś rano podtrzyma niechęć inwestorów do funta (do czasu wystąpienia Saundersa), aczkolwiek spór o granice nie jest czymś nowym, więc bardziej służy to jako dodatek niż samodzielne źródło pesymizmu.
Gdzie indziej zanudzamy się patrząc na EUR/USD i EUR/PLN, gdzie wahania przybrały ślimacze tempo. Nie widać kierunku i siły żadnej ze stron i dopóki coś się nie zmieni, pozostaje cierpliwie obserwować. USD/JPY miał nocne wybicie do 107,70, ale już zawraca, coś także wiele mówi o przekonaniu popytu. Korekta na rynku metali przemysłowych schłodziła zapał do wzrostów AUD (i pośrednio NZD) i tuż przed weekendem może być trudno zbudować świeże odbicie. Po południu jedyne dane w kalendarzu to CPI i sprzedaż detaliczna z Kanady. Po gołębim odbiorze decyzji BoC rynek wygląda na bardziej zrównoważony w pozycjonowaniu i pozytywne zaskoczenie w danych może obudzić chęć do odnowienia długich pozycji w CAD.