Wtorkowe notowania na rynku złotego rozpoczęły się od dużego umocnienia.
Notowania pary EURPLN rozpoczęły się od poziomu 4,66 - 6 groszy mniej niż na poniedziałkowym zamknięciu. W pierwszej części dnia złoty jednak szybko tracił, o godzinie 12.00 notowania EURPLN przekroczyły już poziom 4,75, zaś USDPLN 3,77. Poprawa przyszła dopiero po godzinie 13.00 w wyniku zdecydowanych wzrostów na parze EURUSD i wzrostu kontraktów futures na indeks S&P500. W rezultacie na koniec dnia polskiej walucie udało się odrobić większość strat i para EURPLN kończy handel na poziomie nieco powyżej 4,67, USDPLN 3,66, zaś CHFPLN nieco mniej niż 3,18.
Taki ,,zerowy bilans" to jednak w pewnym stopniu niewykorzystane szanse na większe umocnienie, które dziś z pewnością były. Informacja o memo prezesa Citigroup, w którym mówi on o zyskowności banku w pierwszych dwóch miesiącach roku była przyczyną silnych zwyżek na otwarciu giełd w USA (powyżej 4% na S&P500) i wyraźnego wzrostu pary EURUSD. Ta ostatnia zyskiwała również wobec obaw o powodzenie trzech kolejnych aukcji amerykańskiego długu. Wzrost zatrzymał się na poziomie 1,2820, co spowodowało cofnięcie do 1,2750, jednak to i tak dwie figury powyżej wczorajszego minimum (1,2553). Dlaczego złoty nie był w stanie zyskać na wartości więcej? Generalnie utrzymuje się ciągle słaby sentyment na rynku walut wschodzących. Inwestorzy przeceniają w ostatnim czasie waluty, które wcześniej były bardziej odporne, takie jak turecka lira (już 6% strat wobec dolara w marcu), czy meksykańskie peso. W naszym regionie nadal słabo wygląda forint. Dodatkowo złotemu z pewnością nie
pomagają spekulacje odnośnie bankructwa któregoś z krajów bałtyckich.