Rubel notuje najgorszą sesję od dwóch tygodni, a rentowność obligacji rosyjskich jest najwyższa od 7 dni. Inwestorzy spekulują, że zwiększone napięcie z Ukrainą może skutkować surowszymi sankcjami wobec Rosji. Przede wszystkim obawiają się kolejnej odsłony konfliktu.
Rosyjska waluta do godziny 15 osłabiła się o 0,6 proc. względem euro - najmocniej od 1 sierpnia, a ryzyko kredytowe wzrosło z powodu pogorszenia się stosunków dyplomatycznych. Unia Europejska nawołuje do powstrzymania się od eskalacji konfliktu, ale raczej nikt się z nią nie będzie liczył. Rosja poinformowała w czwartek, że śmierć żołnierzy na Krymie będzie nieść za sobą konsekwencje i ponoć już zaczęła pewne działania na Krymie. W odpowiedzi Ukraina postawiła swoje wojska w stan najwyższej gotowości, ostrzegając, że prezydent Władimir Putin stara się rozniecić konflikt na spornych terytoriach. Sytuacja wygląda poważnie.
W ostatnim czasie rosyjska waluta była stosunkowo odporna na przecenę ropy, a obligacje zyskiwały w ślad za światowymi trendami. Inwestorzy niespecjalnie przejmują się polityką, o ile nie wpływa ona na sytuację rynkową. Teraz najwyraźniej wyczuwają rosnące napięcie i wolą zapobiegać niż leczyć – ucieczka kapitału jest widoczna, chociaż na razie nie mówimy jeszcze o nerwowości.
O 15:00 rubel osłabił się względem dolara do poziomu 64.60, mimo słabości amerykańskiej waluty na szerokim rynku. Rentowność 10 letnich obligacji wzrosła o 6 punktów bazowych, do 8.36 proc., a koszt ubezpieczenia rosyjskiego długu wzrósł o 3 punkty bazowe do poziomu 223 – najwyższej od 4 sierpnia. Oby inwestorzy się mylili i do żadnej eskalacji konfliktu nie doszło.