Zadyszka ropy naftowej szkodzi walutom surowcowym. Jednak rynek akcji w Azji ma się dobrze, śledząc imponujące sesje w Europie i USA.
Dolar amerykański odzyskuje równowagę, choć nie jest całkiem oczywiste, dlaczego tak się dzieje akurat teraz. Rynek stara się, a przynajmniej tak wynika z przekazu serwisów informacyjnych, oddzielać ziarna od plew, skupiając się jedynie na pozytywnych dla USD impulsach.
Sprzedaż detaliczna za marzec wypadła wczoraj słabo, a marginalne rewizje danych za styczeń i luty pozwoliły na wnioski, że nie jest dramatycznie. PPI nie pokazał oznak odbicia inflacji, a zapasy przedsiębiorstw spadły (przy negatywnych rewizjach), co podkopie prognozy PKB za I kw. Na plus zaznaczyła się Beżowa Księga Fed, która zawierała umiarkowanie optymistyczną ocenę procesów gospodarczych. Dla kontrastu opublikowany wywiad z prezes Yellen w Time Magazine pokazał jej ostrożność i obronę gołębiego stanowiska Fed.
Mieszane tło makro USA jest obecne od dłuższego czasu i wczorajszy pakiet informacji nie powinien być zaskakujący. Jednak aż do wczoraj rynek skupiał się tylko na negatywach, całkowicie ignorując pozytywne aspekty. Czemu teraz jest inaczej? Być może czynnikiem przechylającym szalę jest okres dobrego sentymentu na rynkach finansowych i wyciszenie obaw o słabość globalnego wzrostu. W końcu giełdy notują imponujące wzrosty, ropa naftowa jest silna, a ostatnie dane z Chin były krzepiące.
Czy są to warunki, które przekonają prezes Yellen do zmiany nastawienia i bardziej pogodnego spojrzenia w przyszłość? Wygląda to na ryzykowny zakład, ale z drugiej strony nie można sprzedawać USD w nieskończoność. Jedynym pęknięciem, jakie może pojawić się na tej idyllicznej powierzchni jest trwałość wzrostów ropy naftowej.
Doniesienia związane z weekendowym spotkaniem producentów są w ostatnich kilkunastu godzinach tak niespójne, że zanim rynek dojdzie do momentu, w którym „sprzedałby fakty” (osiągnięto solidne porozumienie), wcześniej może „sprzedać plotki” (porozumienie będzie liche i tylko będzie mieć formę dżentelmeńskiej umowy). Jest to ryzyko dla całego sentymentu rynkowego (gdyż indeksy akcyjne śledzą ceny ropy) i może zburzyć rysujący się optymizm.
Na polu danych w czwartek na pierwszy plan wysuwa się inflacja konsumencka z USA. Oczekuje się wzrostu CPI z 1 proc. r/r do 1,1 proc. oraz stabilizacji inflacji bazowej na 2,3 proc., co w tym drugim przypadku oznacza kolejny miesięczny wzrost o co najmniej 0,2 proc. To mogłoby pomóc USD, wskazując na kurczące się pole Fed do zwlekania z podwyżkami i ignorowania narastającej presji inflacyjnej.
Z innych danych mamy finalny szacunek HICP z Eurolandu, podaż pieniądza z Polski i decyzja Banku Anglii. Chociaż BoE otrzymał kilka powodów do dodania szczypty jastrzębiości do komunikatu (rewizja PKB, silniejsze PMI, wyższa inflacja), nie jest w stanie całkowicie usunąć z równania ryzyka Brexitu, który może ważyć na aktywności biznesowej w drugim kwartale. I nawet jeśli Bank w bazowym scenariuszu nie uwzględnia odejścia Wielkiej Brytanii z UE, to rynek takie ryzyko wycenia wysoko, co całkowicie gasi debatę na temat podwyżek stóp procentowych w tym momencie.