Federalny Komitet Otwartego Rynku zgodnie z wszelkimi prognozami nie zmienił stopy procentowej funduszy federalnych. Pozostała ona na ultra-niskim poziomie, tzn. nie doszło do podwyżki. Mimo tego dolar reaguje silnym umocnieniem - gdy piszemy te słowa, kurs EUR/USD schodzi momentami znacznie poniżej 1,0950.
Gracze mogą nawet próbować w najbliższych dniach dobić do 1,08 - w każdym razie jeśli jutrzejszy odczyt dynamiki PKB USA okaże się dobry.
Ale co właściwie mamy w komunikacie FOMC? Jak zwykle czyta się go niczym wywody greckiej pytii. To prawda, że po raz kolejny stwierdzono, iż generalnie sytuacja gospodarcza poprawia się w umiarkowany sposób, ale równocześnie przyznano, że przyrost nowych miejsc pracy spowolnił (pamiętamy ostatnie mizerne payrollsy).
Poza tym jak zwykle powołano się na to, że trzeba obserwować sytuację globalną, a inflacja na razie jest niska, niemniej stopniowo powinna dorastać do wymarzonego przez amerykańskich oficjeli poziomu 2 proc. To z kolei skontrowano tym, że nawet gdy normalizacja polityki pieniężnej zostanie rozpoczęta, to i tak – również przy satysfakcjonującym poziomie bezrobocia i inflacji – przez pewien czas stopy mogą być poniżej tych poziomów, które wydawałyby się naturalne w dłuższym terminie. Można z tego chyba wnosić, że ewentualna ścieżka wzrostów może być powolna.
W gruncie rzeczy nie jest to – jak się wydaje – jakiś przesadnie jastrzębi komunikat. W dalszym ciągu podejrzewamy też, że FOMC nie ruszy stóp w grudniu. Jest to realny scenariusz. Ale mimo tego eurodolar rośnie, co zakrawa raczej na rodzaj spekulacji. Tym niemniej zmiany są faktyczne, przynajmniej na razie – i gracze powinni mieć ich świadomość. Co innego, jeśli komuś potrzebny jest nie tyle mocny dolar na forexie, co autentycznie wyższe stopy w amerykańskich bankach – wtedy przydałoby mu się trochę sceptycyzmu co do terminu grudniowego.
Na złotym
Chciałoby się rzec, że przy niższym eurodolarze kupujący euro mogą trochę odetchnąć – ale to naprawdę jest tylko „trochę”. Kurs EUR/PLN, który dziś wykraczał grubo ponad 4,29, schodzi do 4,2850-60. Trudno jednak nazywać to „tanim złotym”.
Z kolei na USD/PLN mamy już 3,9175 – co oznacza, że złoty jest bardzo przegrany, a wizja korekty znów została odsunięta przynajmniej o kilka dni (poważniejszej korekty). Jeśli zaś chodzi o czynniki krajowe, to złotemu raczej nie służą dość gołębie wypowiedzi przedstawicieli PiS (np. o tym, że jest przestrzeń do obniżek stóp albo że NBP mógłby prowadzić program w stylu QE; jakkolwiek z tego drugiego postulatu na razie się trochę wycofano) czy krytyczne uwagi agencji ratingowych S&P oraz Fitch.