Jeszcze w piątek rząd premiera Papandereou otrzymał wotum zaufania, jednak tylko dlatego, iż premier zapowiedział, iż jest gotowy ustąpić. Taki warunek utworzenia rządu technicznego postawił lider opozycji, zaś na utworzenie takiej szerokiej koalicji naciskali w weekend europejscy partnerzy.
Szczegóły nadal pozostają niejasne - nie wiadomo kto zostanie nowym premierem oraz jak długo funkcjonować będzie ten rząd, być może pojawią się one jednak dziś przed spotkaniem ministrów strefy euro.
Nawet bez zamieszania związanego z referendum i nieoczekiwaną zmianą rządu w Grecji sytuacja tego kraju była mocno niepewna - wobec nadchodzącej recesji w Europie plan umorzenia części długu i wdrożenia kolejnych oszczędności może nie wystarczyć do ustabilizowania greckich finansów. Teraz rodzą się nowe wątpliwości. Można mieć obawy, iż Grecy powołają rząd tymczasowy tylko po to aby otrzymać pomoc.
Naturalnie taki rząd będzie musiał przeprowadzić przez parlament ustawy oszczędnościowe, ale szczególnie w przypadku Grecji widać, iż bardziej niż litera prawa liczy się dobra wola rządzących. A nie wiadomo jaka będzie wola nowego rządu po wyborach parlamentarnych (prawdopodobnie na początku roku) wyłonionego na fali społecznego niezadowolenia z obecnej sytuacji. Pomimo takich wątpliwości Europa może nie mieć wyboru i jeśli tylko będzie nowy premier Grecja otrzyma prawdopodobnie kolejną transzę, co zapewni jej funkcjonowanie do końca roku. Pytanie co dalej.
A co z Włochami?
O ile Grecja mogła kupić sobie trochę czasu, nie jest powiedziane, iż kupiła go Europie. A to dlatego, iż problem nie dotyczy jedynie greckiej gospodarki i finansów tego kraju. O ile rynki _ odpuściły _ nieco Hiszpanii, a w przypadku Irlandii pojawiła się nawet nadzieja na powrót tego kraju na rynek, o tyle poważnym problemem pozostaje brak wiary w możliwość przyspieszenia wzrostu gospodarczego i ustabilizowania długu publicznego we Włoszech. Powód to nie tylko minimalistyczne podejście do reform włoskiego rządu, ale przede wszystkim ryzyko recesji w Europie.
O ile Europie grozi recesja, we Włoszech może ona być już faktem. Roczna dynamika sprzedaży detalicznej od czerwca jest negatywna, natomiast szczególnie niepokojące są dane o aktywności za październik. Indeksy PMI pokazały, iż aktywność zarówno w przemyśle, jak i usługach wręcz załamała się – obydwa indeksy znalazły się poniżej 44 pkt. A to oznacza, iż na stabilizację relacji dług/PKB nie ma co liczyć. W tym kontekście wypowiedź premiera Berlusconiego iż _ nie ma kryzysu bo samoloty są pełne, a w restauracji trudno zarezerwować stolik _ wydaje się wręcz nie na miejscu.
W tej sytuacji jedynym rozwiązaniem byłyby zdecydowane i odważne reformy strukturalne, które przywróciłyby wiarę rynku we włoską gospodarkę i przełożyły się na spadek rentowności długu. Natomiast na ten moment na to się nie zanosi. Co ciekawe, październikowemu umocnieniu euro wobec dolara nie przeszkadzał nie tylko obraz stóp procentowych (o czym pisaliśmy wielokrotnie), ale także systematyczny wzrost premii kredytowej od włoskiego długu. Zresztą nie tylko włoskiego: na wykresie przedstawiamy ważony długiem publicznym spread Włoch, Francji i Belgii oraz notowania USDEUR (wzrost premii powinien przekładać się na umocnienie dolara a zatem wzrost USDEUR – lustrzane odbicie spadku EURUSD). Ta relacja pokazuje, iż rynek długu w ostatnich tygodniach był daleki od optymizmu obserwowanego na rynku walutowym (i w dużej mierz e również akcji).
W kalendarzu - spotkanie euro grupy, szwajcarska inflacja
W pierwszej części tygodnia inwestorzy będą skoncentrowani wyłącznie na Europie. Spotkanie ministrów euro grupy w dniu dzisiejszym i ministrów UE jutro oznacza, że rynek spodziewa się ostatecznego uporządkowania decyzji ws. Grecji. Później uwaga może przesunąć się na premiera Berlusconiego.
W cieniu tych wydarzeń opublikowane będą dane o inflacji w Szwajcarii (9.15, konsensus 0,2 proc. w skali roku). Istotny spadek inflacji mógłby wzbudzić spekulacje o podniesieniu minimalnego akceptowalnego kursu EURCHF przez SNB z obecnego poziomu 1,20 do 1,25.