Większość inwestorów na rynku walutowym pamięta jeszcze zapewne słynne wystąpienie Mario Draghiego z lipca 2012 roku. W Londynie, centrum handlu walutami, jedną wypowiedzią zakończył on kryzys, przynajmniej w wydaniu rynkowym. To, co zrobił dziś nie miało aż takiej dramaturgii, ale efekty na rynkach również są niemałe.
Zwykle zmiany w polityce pieniężnej ogłaszane są w komunikatach, bądź na konferencjach po posiedzeniach. W ten sposób banki chcą prowadzić transparentną politykę i zapewnić równy dostęp do informacji. Nie oznacza to jednak, że inwestorzy nie będą śledzić wypowiedzi decydentów gdziekolwiek nadarza się okazja. Tak było dziś, na Europejskim Kongresie Bankowym we Frankfurcie.
Podczas swojego wystąpienia prezes EBC powiedział, że Bank zrobi wszystko, aby wypełnić swój mandat. Według Draghiego, EBC, który już zaczął skupować aktywa, może w każdej chwili zwiększyć skalę tych operacji, jeśli tylko inflacja nie będzie wracać do celu zgodnie z oczekiwaniami Banku. Jeśli przysłuchać się tej wypowiedzi dokładnie, nie ma w niej nic nowego. Pada jednak ona po dwóch miesiącach powtarzania, że Bank zrobił już bardzo dużo i trzeba poczekać na efekty tych działań. Ma ona miejsce także zaledwie w dzień po kolejnych słabych danych z niemieckiej gospodarki, do których Draghi odniósł się bezpośrednio. Wreszcie, wpisuje się ona w trend osłabienia euro, a trend to na rynku walutowym słowo „klucz”. Ruch pary EURUSD w okolice 1,24 nie dziwi też od strony technicznej, gdyż para dwukrotnie w tym tygodniu broniła oporów na 1,2575. Słabość kupujących euro wsparta była też dobrymi danymi o inflacji z USA. Oczekujemy, że para będzie kierować się ku minimum z 2012 roku na poziomie 1,2050.
To jednak nie dolar amerykański jest największym zwycięzcą słabości euro. Amerykańska waluta traci dziś do walut azjatyckich oraz dolara kanadyjskiego, a wszystko za sprawą Banku Chin. PBOC nieoczekiwanie obniżył stopy procentowe i choć Bank zaznaczył, że jest to działanie jednorazowe, wystarczyło to do wyraźnego odbicia na wyprzedanym rynku surowców, a w konsekwencji do wzrostu notowań walut surowcowych.
Zarówno słowa Draghiego, jak i działania PBOC zostały bardzo pozytywnie odebrane przez rynki akcji, tworząc sprzyjające warunki do umocnienia się walut z rynków wschodzących. Złoty wykorzystał je jedynie połowicznie. Polska waluta co prawda umocniła się wobec bardzo słabego euro, ale wobec dolara i funta już traciła. Kwadrans po godzinie siedemnastej dolar kosztuje 3,3840 złotego, euro 4,1960 złotego, frank 3,4935 złotego, zaś funt 5,3070 złotego.