To nie sprzyja złotemu, a do tego doszły jeszcze słabsze dane z krajowej gospodarki. W tym kontekście dzisiejsze potężne wzrosty na chińskich parkietach mogą być jedynie mało istotnym epizodem.
Warto zacząć od Chin, bo nieczęsto widać tam ostatnio wzrosty rzędu 3-4 proc., szczególnie będące kontynuacją wcześniejszej (piątkowej) sesji wzrostowej. To efekt zapowiedzi licznych ulg podatkowych dla gospodarstw domowych, które mają wejść w życie od początku 2019 roku. Przypomnijmy, że w trzecim kwartale chińska gospodarka zwolniła, a najgorsze może być jeszcze przed nami, gdyż Chiny są głównym celem handlowym dla administracji Trumpa.
Pekin próbuje zatem ruchu wyprzedzającego i podobnie jak w 2016 roku zawczasu stara się odciągnąć gospodarkę znad przepaści. Wtedy wykorzystano bardzo silny impuls monetarny, teraz jednak na tym polu niewiele już można zrobić, więc władze otworzyły ostatni dostępny arsenał. Chiński dług publiczny jest względnie nieduży (w przeciwieństwie do długu prywatnego), także ekspansja fiskalna jest jeszcze możliwa i być może pomoże to zapobiec większemu spowolnieniu, przy okazji pozytywnie wpływając na globalną gospodarkę.
Rynkowo należy jednak zauważyć, że Chiny były bardzo wyprzedane, a tamtejsze wzrosty niespecjalnie przekładają się na inne rynki, czy choćby australijskiego dolara. Wydaje się zatem, że nie jest to wystarczający motyw, aby zakończyć okres słabości na rynkach globalnych.
W Europie nadal ta sama historia, a w zasadzie dwie: Brexit i Włochy. Podobno premier Theresa May rozważa dodatkowe ustępstwa, które miałyby dać pole do nowych negocjacji, ale jednocześnie jest zagrożona utratą stanowiska wobec rosnącego sprzeciwu pro-Brexitowych posłów swojej partii. Zatem do „szczęśliwego zakończenia” negocjacji z Londynem jeszcze bardzo daleka droga. Tymczasem Włochy są już tylko o jeden krok nad przepaścią pełną... śmieci.
W piątek Moody's obniżyła rating tego kraju do Baa3, czyli jedynie jeden poziom nad ratingiem śmieciowym. Jednocześnie agencja nadała ratingowi perspektywę stabilną, co oznacza, że w najbliższym czasie nie powinno dojść do kolejnej obniżki. Fitch utrzymuje rating BBB z perspektywą negatywną (zmiana miała miejsce w sierpniu, więc również tu wydaje się, że agencja poczeka z kolejnym ruchem) i teraz piłka jest po stronie S&P, które może zrewidować rating (obecnie również BBB, z tym że z perspektywą stabilną) w najbliższy piątek.
Włoskie obligacje paradoksalnie zyskały, gdyż iwestorzy obawiali się cięcia ratingu do poziomu śmieciowego, co mogłoby wywołać lawinę wyprzedaży długu i samonapędzający się kryzys. Zagrożenie jednak nadal jest realne, a potyczka Rzymu z Brukselą o budżet będzie ciążyła europejskim rynkom.
Dla euro bardzo ważne będzie czwartkowe posiedzenie EBC, który przecież w tym roku ma zakończyć już program skupu obligacji. Inwestorzy będą ciekawi, czy Bank pozostanie zdeterminowany do takiego działania, szczególnie, że dane makro w ostatnich miesiącach nie były szczególnie mocne. Jakiekolwiek zawahanie EBC mogłoby bardzo niekorzystnie odbić się na notowaniach euro, a tym samym i złotego względem dolara.
W środę poznamy wstępne indeksy PMI w Europie i USA za październik, co może być istotną wskazówką, co do kondycji polskiej gospodarki w kolejnych miesiącach. Co prawda uważamy, że bardzo słaby wrzesień w polskiej gospodarce był po części „wypadkiem przy pracy”, to jednak już wcześniej podkreślaliśmy, że pogarszająca się koniunktura w Europie Zachodniej może negatywnie wpłynąć na naszą gospodarkę i ten wpływ zaczął być w ostatnim czasie widoczny. Dla rynku walutowego bardzo istotny będzie też pierwszy szacunek PKB za trzeci kwartał dla amerykańskiej gospodarki, który poznamy w piątek.
Poniedziałkowy kalendarz jest zdecydowanie mniej fascynujący. Mocna sesja w Chinach pomaga nieco walutom rynków wschodzących, zyskuje więc też złoty. O 8:45 euro kosztuje 4,2944 złotego, dolar 3,7209 złotego, frank 3,7390 złotego, zaś funt 4,8705 złotego.