Mimo, że wybory wygrała z dużą przewagą Platforma Obywatelska, to poniedziałkowy ranek nie przyniósł zbytniego umocnienia złotego.
Po godz. 10:00 było ono minimalne - za jedno euro płacono średnio 3,6850 zł, za dolara 2,5750 zł, a szwajcarski frank był wart 2,2130 zł.
Bardzo słabo otworzyła się warszawska giełda, bo ponad 1 proc. spadkiem wartości głównych indeksów. W kolejnych minutach handlu było jednak już nieco lepiej, chociaż w kontekście tego co działo się w ostatnich dniach na głównych rynkach akcji na świecie, perspektywy dla rodzimych inwestorów nie wyglądają dobrze.
Przypomnijmy - silne spadki indeksów w Stanach Zjednoczonych na przestrzeni ostatnich dni były wynikiem słabszych danych makroekonomicznych (zwłaszcza z rynku nieruchomości), ale przede wszystkim gorszych wyników tamtejszych spółek (głównie banków, ale także spółek z sektora budowlanego).
Inwestorzy zdali sobie sprawę, iż optymizm, jaki pojawił się we wrześniu i w pierwszych tygodniach października, był przedwczesny, a amerykańska gospodarka będzie potrzebowała nawet kilku kwartałów, aby poradzić sobie ze skutkami zamieszania na rynku pożyczek hipotecznych. Dodatkowo ponownie pojawiły się głosy przestrzegające przed jej poważniejszym spowolnieniem.
Na to wszystko nałożył się problem słabego dolara i związanych z tym obaw o finansowanie wciąż sporego deficytu na rachunku obrotów bieżących Stanów Zjednoczonych. Nastroje na rynkach światowych nie są zatem najlepsze i raczej trzeba się liczyć z tym, że wraz z kolejnymi miesiącami będą się one dalej pogarszać.
Spodziewana w przyszłym tygodniu (31 października) decyzja FED, może mieć krótkoterminowy efekt (w przypadku obniżki stóp procentowych o 25 p.b.).
Na tle słabych nastrojów na świecie trudno było liczyć na to, iż wygrana PO w wyborach parlamentarnych doprowadzi do jakichś euforycznych zakupów polskich aktywów. Bardziej doświadczeni inwestorzy ponownie zacytują zasadę ,,kupuj fakty, sprzedaj plotki", a ekonomiści stwierdzą ,,poczekamy, zobaczymy".
Wszak dobry wynik Platformy był dyskontowany od kilku dobrych dni, a polska waluta była najmocniejsza w regionie. Z kolei konieczność zawiązania koalicji (najprawdopodobniej z PSL) sprawi, że PO będzie musiała nieco spuścić z liberalnego tonu.
Nie wiadomo też, czy uda się przeprowadzić reformę przyszłorocznego budżetu w kierunku podatku liniowego. Przypomnijmy, iż odchodzący rząd założył kolejną obniżkę składki rentowej od stycznia 2009 r., a sama Platforma podczas kampanii zapowiedziała wzrost uposażeń dla pracowników budżetówki.
W długim okresie ten rząd będzie jednak bardziej konsekwentny w ograniczaniu deficytu budżetowego, reformach finansów publicznych i szybkim wprowadzeniu euro. I to należy odnotować na wyraźny plus.
Dosyć ciekawie prezentuje się też pomysł obsady stanowiska szefa resortu finansów. Ze słów Zbigniewa Chlebowskiego z PO wynikało, że może to być bezpartyjny fachowiec. To dałoby szanse na pierwsze od wielu lat odpolitycznienie tego kluczowego ministerstwa. Poczekajmy jednak na fakty.
Wbrew powszechnym opiniom koalicja PO-PSL nie powstanie łatwo i szybko - ludowcy są znani z długich negocjacji i walki o pozycję własnego ugrupowania w rządzie.
Jaki zatem scenariusz czeka nas w najbliższych dniach? Preferowanym scenariuszem jest nieznaczna korekta wartości złotego - powrót notowań EUR/PLN nieco powyżej 3,70 zł, a USD/PLN w okolice 2,60 zł. Stanie się tak, gdy nastroje na światowych rynkach akcji nadal będą słabe, co będzie prowadzić do dalszego wzrostu awersji do ryzyka.
W tym miejscu warto także zwrócić uwagę na wyniki zakończonego w weekend spotkania szefów resortów finansów i banków centralnych siedmiu najbogatszych państw świata (G-7). Wydany komunikat potwierdził wcześniejsze nieoficjalne spekulacje. Nie padły żadne sformułowania na temat słabości dolara, a tradycyjnie już skoncentrowano się jedynie na problemie sztucznie niedowartościowanej chińskiej waluty.
Naciski, aby tamtejszy rząd szybciej zreformował system walutowy doprowadzając tym samym do wzmocnienia juana, dodały siły japońskiemu jenowi, który zyskiwał w odpowiedzi na spadki na giełdach i zamykanie pozycji carry-trade. Nowe minima odnotował natomiast amerykański dolar - nowy szczyt na EUR/USD to 1,4348.
W kolejnych godzinach handlu ,,zielony" zaczął jednak nieznacznie odrabiać straty i notowania eurodolara na chwilę spadły poniżej figury 1,43. Nie można wykluczyć, że był to wynik rozbieżnych opinii członków Europejskiego Banku Centralnego na temat perspektyw inflacyjnych, które pojawiły się w mediach. To może sugerować, iż w ECB pomału gaśnie chęć do podwyższania stóp procentowych.
Analiza techniczna sugeruje jednak, iż okolice 1,4280 na EUR/USD nie powinny być w najbliższym czasie wyraźnie naruszone, a trend wzrostowy na tej parze ma szanse być kontynuowany.