Problemy finansowe Grecji obecnie bardziej przypominają "brazylijską telenowelę" niż "grecką tragedię". Telenowelę, która jeszcze długo będzie się ciągnęła, od czasu do czasu budząc większe lub mniejsze emocje na rynkach finansowych.
Grecki kryzys trwa już pięć lat, budząc najpierw ogromne, a teraz już nieco mniejsze emocje na rynkach finansowych. Z tym tematem należy nauczyć się żyć, bo szybko nie zniknie. Aczkolwiek można założyć, że z każdym tygodniem, czy miesiącem, emocje jakie będzie on wywoływał będą systematycznie coraz mniejsze.
Najnowsza odsłona tej "greckiej telenoweli" to konsolidacja przez Ateny przypadających na czerwiec czterech płatności rat pomocy finansowej do Międzynarodowego Funduszu Walutowego (w dniu dzisiejszym 301 mln EUR, 12 czerwca - 339 mln EUR, 16 czerwca - 565 mln EUR i 19 czerwca - 339 mln EUR) i przełożenia terminu zwrotu tej części pomocy na 30 czerwca. Działanie to jest zgodne z prawem i nie rodzi żadnych negatywnych reperkusji. Co więcej. Takie działanie, gdy Grecja ucieka spod noża (grecki rząd nie zwróciłby dziś 301 mln EUR do MFW), nawet się rynkom finansowym podoba. Daje bowiem dodatkowy czas na negocjacje, a więc i nadzieje na kompromis ws. wypłaty Grecji zamrożonej transzy pomocy w wysokości 7,2 mld EUR w zamian za reformy.
Nas ta ciągnąca się w nieskończoność "grecka opera mydlana" nie dziwi. Od zawsze twierdziliśmy, że ani Grecja sam nie wyjdzie ze strefy euro, ani też nie zostanie z niej wypchnięta. Obu stroną bowiem GREXIT nie jest na rękę. Dlatego rząd w Atenach będzie udawał, że reformuje gospodarkę, a pożyczkodawcy będą pożyczali pieniądze udając, że wymuszają strukturalne reformy.
To, że deadline ws. Grecji został przesunięty z dziś na 30 czerwca rynkom finansowym spodobało się. W ostatnich dniach notowania euro umocniły się do większości walut. I tak kurs EUR/USD wzrósł z dołka w tym tygodniu na 1,0887 do 1,1379 wczoraj, notowania EUR/CHF podskoczyły z 1,0295 do 1,0573, a EUR/PLN z 4,1053 do 4,1912.
Jeszcze wczoraj euro rozpoczęło korektę tego umocnienia, a dziś to kontynuuje. W południe kurs EUR/USD testował poziom 1,1262, EUR/CHF 1,0494, a EUR/PLN 4,1530. Nie jest wykluczone, że ta korekta byłaby głębsza, gdyby nie opublikowane rano pozytywne dane z Niemiec. W kwietniu zamówienia w tamtejszym przemyśle wzrosły o 1,4% w relacji miesięcznej, znacznie przekraczając rynkowe prognozy na poziomie 0,5% M/M.
W kolejnych godzinach temat Grecji będzie tracił na znaczeniu. Uwaga inwestorów, i to zarówno tych globalnych, jak i krajowych, będzie powoli przesuwać się za ocean. Do Stanów Zjednoczonych. Tam o godzinie 14:30 zostaną opublikowane comiesięczne dane z rynku pracy. Szacuje się, że w maju stopa bezrobocia pozostała na poziomie 5,4%, a zatrudnienie w sektorze pozarolniczym wzrosło o 225 tys.
Raporty te tradycyjnie będą analizowane w kontekście terminu pierwszej podwyżki stóp procentowych przez Fed. Im będą one lepsze, tym oczekiwania na zaostrzenie polityki monetarnej wzrosną, co będzie przekładać się na umocnienie dolara i osłabienie walut krajów zaliczanych do rynków wschodzących (w tym złotego). I odwrotnie.
To właśnie te dane zdecydują o tym na jakich poziomach dzień zakończą poszczególne pary walutowe. Zwłaszcza EUR/USD. Oczywiście warunkiem jest to, że rozminą się one z oczekiwaniami, bo zgodne z prognozami dane nie wywołają emocji, a tematem pierwszoplanowym do końca dnia pozostanie Grecja.