Dzisiejsze ranne godziny handlu nie przynoszą na razie większych zmian - przed godz. 11:00 za jedno euro płaci się 3,8220 zł, za dolara 2,80 zł, a szwajcarski frank jest wart 2,3250 zł. Na horyzoncie widać jednak sygnały mogące sugerować, że przebieg czwartkowych notowań może być inny od oglądanego w ostatnich dniach.
Wczorajszy brak reakcji rynku na poprawki do ustawy o PIT przyjęte przez posłów pokazuje, że dla inwestorów liczy się teraz przede wszystkim informacja o samorozwiązaniu Sejmu, która może nadejść już jutro. Zapewne zakładają oni, że wszystkie niedociągnięcia zostaną z czasem poprawione, zwłaszcza, że zdaniem Zyty Gilowskiej nie ma mowy o tym, aby deficyt budżetowy mógłby być wyższy od 30 mld zł.
Tymczasem przyjęta wczorajsza ulga podatkowa dla dzieci w poselskiej wersji będzie kosztować budżet rocznie 6,5 mld zł, o 3,5 mld zł więcej niż zakładał rząd. Zmiany są konieczne, zwłaszcza, że wzrost PKB w 2008 r. może być o 0,2 pkt. proc. niższy od zakładanego wcześniej i wynieść 5,5 proc. Tymczasem nie zwiększa się wydatków w obliczu możliwych mniejszych wpływów.
Zostawmy jednak tą sprawę na później i skupmy się na najbliższej przyszłości. Inwestorzy powinni już dzisiaj zacząć dyskontować jutrzejszą decyzję Sejmu. Dodatkowo pozwoli ona ponownie skupić się na publikowanych w ostatnim czasie danych makroekonomicznych (PKB) i oczekiwaniach związanych z podwyżkami stóp procentowych. W większym stopniu złotemu może pomóc jednak możliwe osłabienie się dolara na rynkach światowych, do którego może dojść w kontekście ostatnich danych makroekonomicznych z USA i zaplanowanych na dzisiaj posiedzeń Banku Anglii i Europejskiego Banku Centralnego.
Opublikowane wczoraj dane o liczbie umów podpisanych przez Amerykanów na zakup domu w lipcu niewątpliwie negatywnie zaskoczyły wielu inwestorów - dynamika spadła o 12,2 proc. m/m. Gorsze od prognozowanych były także szacunki niezależnej firmy ADP dotyczące liczby nowych etatów poza rolnictwem w sierpniu. Wyniosła ona zaledwie 38 tys., a poprzednie dane zrewidowano do 41 tys.
Jednak w tym przypadku dosyć często bywały rozbieżności ze stanem faktycznym podawanym w piątek przez Departament Pracy. Dzisiaj po południu inwestorzy poznają dane o cotygodniowym bezrobociu, ale też bardziej istotne informacje o jednostkowych kosztach pracy i wydajności w II kwartale, a także sierpniową wartość indeksu ISM dla sektora usług. Oczekuje się, że druga rewizja doprowadzi do tego, iż wydajność pracy ponownie będzie wyższa od jednostkowych kosztów, a kluczowy indeks ISM dla usług spadł niewiele, bo do 54,8 pkt. z 55,8 pkt. To potwierdzałoby wczorajsze przesłanie zawarte w Beżowej Księdze FED, z którego wynikało, że na ostatnim zamieszaniu w sektorze pożyczek ucierpiał tylko sektor nieruchomości. Oczywiście gorsze odczyty, a takich nie można wykluczyć, będą sugerować, iż sytuacja jest znacznie poważniejsza.
Dzisiaj kluczowe będą jednak decyzje i komunikaty, które napłyną ze strony Banku Anglii (godz. 13:00) i Europejskiego Banku Centralnego (godz. 13:45). Nastroje przed nimi nieco popsuły gorsze dane na temat dynamiki produkcji przemysłowej i wytwórczej w lipcu, której dynamika wzrosła odpowiednio o 0,9% r/r i 0,8% r/r, a w ujęciu miesięcznym po raz pierwszy od 5 miesięcy była ujemna.
Niemniej nie wydaje się, aby Bank Anglii zupełnie zrezygnował ze swojego „jastrzębiego" nastawienia, a lipcowa podwyżka do 5,75 proc. miałaby okazać się ostatnią w tym cyklu. Wprawdzie inflacja konsumencka nieoczekiwanie spadła w lipcu do 1,9 proc. r/r z 2,4 proc. r/r w czerwcu, ale dla większości ekonomistów nie zwiastuje to trwałej poprawy. Z kolei Bank Anglii w najmniejszym stopniu uczestniczył w sierpniowych interwencjach banków centralnych na rynkach. Jeszcze większą zagadką będzie postawa szefa Europejskiego Banku Centralnego.
Tutaj podobnie jak w przypadku Banku Anglii stopy procentowe nie zostaną podwyższone i pozostaną na poziomie 4,0 proc., ale podczas zaplanowanej na 14:30 konferencji prasowej, Jean-Claude Trichet raczej nie zaprezentuje „gołębiej" postawy. Mimo, że skala interwencji na rynkach w sierpniu ze strony ECB była dosyć duża, to jednak członkowie banku centralnego mogą obawiać się nasilenia presji inflacyjnej w przyszłości, zwłaszcza, że na razie nie zanosi się na to, aby wzrost gospodarczy miał wyraźnie spowolnić.
Wydźwięk komunikatów Banku Anglii i Europejskiego Banku Centralnego w połączeniu z informacjami z USA i oczekiwaniami związanymi z działaniami FED, może tym samym doprowadzić do wyraźnego wzrostu na parach EUR/USD i GBP/USD. W pierwszym przypadku już w najbliższych dniach możemy osiągnąć wskazywane wcześniej okolice figury 1,38, a w drugim naruszyć okolice 2,04. O godz. 10:55 kursy obu par wynosiły odpowiednio 1,3660 (EUR/USD) i 2,0255 (GBP/USD). Prognozowane osłabienie się dolara może też przełożyć się na notowania złotego - możliwy byłby spadek kursu USD/PLN w okolice 2,76 i EUR/PLN do 3,80 zł, czyli poziomy podawane w komentarzach od kilku dni.