Rynek jednak nie reaguje na dane, czekając zapewne na nowe rozdanie w 2011 roku. W dzisiejszym komentarzu przyglądamy się minionemu 2010 z punktu widzenia słabych dolara i euro, zastanawiając się, czy przyszły rok może być dla tych walut lepszy.
Dane w prezencie
Nieoczekiwanie dobre okazały się ostatnie w tym roku tygodniowe dane z amerykańskiego rynku pracy. Liczba nowych zarejestrowań bezrobotnych obniżyła się do 388 tys. Zarówno te dane, jak i 4-tygodniowa średnia są najniższe od lipca 2008 roku. Dane sugerują, iż słaby listopadowy miesięczny raport z rynku pracy (przypomnijmy, iż przybyło jedynie 50 tys. miejsc pracy w sektorze prywatnym wobec 160 tys. w październiku) mógł być jedynie jednorazowym odchyleniem. Jeżeli te dane są zapowiedzią dalszej poprawy, która odbywać się będzie w przyszłym roku, na rynkach walut czekają nas spore zmiany.
Reakcja rynku potwierdziła jednak, iż trudno na podstawie świątecznych notowań wyciągać daleko idące wnioski. Rynek długu praktycznie nie zareagował na tak dobrą publikację, a przez to nie dostarczył wsparcia dolarowi. Ten jednak nie tylko nie zyskał na wartości, ale wręcz tracił do głównych walut, w tym jena (co nie wydaje się specjalnie logiczne, lecz na rosnącą przewagę strony podażowej na USDJPY wskazujemy od kilku dni). Nowych rekordów nie udało się ustanowić także na rynkach akcji, we Frankfurcie wręcz ostatni tydzień przynosi zauważalną przecenę.
Słabe euro, słaby dolar
Miniony rok przyniósł dużą zmienność nastrojów w notowaniach EURUSD. Zaczęło się od greckiej fazy kryzysu, przez którą euro traciło względem dolara w pierwszej połowie roku. Później za sprawą poczynań Fed dolar oddał dużą część tej zwyżki, aby na koniec znów zyskać względem euro wobec irlandzkiej fazy kryzysu.
Za tymi zmieniającymi się trendami kryje się jednak słabość obydwu tych walut. Spośród koszyka najintensywniej handlowanych par walutowych dolar oprócz euro zyskał jedynie względem funta, zaś euro nie zyskało wobec żadnej waluty. Wartość dolara ważona obrotami względem ośmiu najważniejszych walut (poza euro; są to: jen, funt, dolar australijski, dolar kanadyjski, frank, dolar Hong Kongu, won oraz korona szwedzka) obniżyła się w całym roku o 6,5%. Wartość euro (sześć walut poza dolarem, tj.: jen, funt, frank, korona szwedzka, dolar kanadyjski oraz dolar australijski) zmniejszyła się aż o 12,3%.
Czy rok 2011 może być lepszy? Gdyby nie zmienił swoje podejście do polityki monetarnej przyszły rok mógłby być rokiem dolara. Poprawa na rynku pracy i oczekiwania na zacieśnienie monetarne mogłyby umocnić dolara wobec wszystkich głównych walut. Spodziewamy się jednak, iż nadmiernie luźna polityka Fed będzie utrzymywana zbyt długo i to zmniejszy skalę umocnienia amerykańskiej waluty. W tej sytuacji więcej może zyskać euro. Zakładamy, iż w skali całego roku kryzys zadłużenia uda się wyciszyć, a dobra koniunktura w północnej części strefy (i być może oczekiwania na podwyżki stóp EBC) będą skłaniały do kupowania euro (choć jednocześnie euro może przeżywać jeszcze chwile słabości w pierwszym, a nawet drugim kwartale).
W kalendarzu – intensywnie już od poniedziałku
Sylwester na rynkach będzie wyglądał różnie. Za nami mocno ograniczony handel w Azji, sesje (giełdowe) w Europie zakończą się albo wczesnym popołudniem (Londyn, Paryż, Warszawa), albo nie będzie ich wcale (Frankfurt, Mediolan). Natomiast w USA handel odbywa się względnie normalnie. Brak danych i wydarzeń w kalendarzu będzie jednak sprzyjał niskiej płynności, a kierunek notowań wyznaczany będzie przez dostosowywanie pozycji na koniec roku i będzie miał niską wartość prognostyczną.
Natomiast przyszły tydzień powinien przynieść zdecydowany wzrost aktywności i to już od poniedziałku. Początek tygodnia to indeksy aktywności (chiński rządowy PMI poznamy jeszcze w sobotę) w przemyśle, we wtorek mamy protokół Fed, w środę aktywność w usługach i raport ADP, czwartek to inflacja w Szwajcarii i tygodniowe dane w USA, zaś w piątek najbardziej oczekiwany miesięczny raport z amerykańskiego rynku pracy oraz podobne dane w Kanadzie. W połączeniu z dostosowywaniem strategii przez inwestorów zapowiada to możliwość sporych zmian w obrazie rynku.