Podczas środowej sesji ceny lipcowych kontraktów na ropę na Nymexie pokonały psychologiczny poziom 130 dolarów za baryłkę docierając do 130,47 USD/bar.
Rynek ,,czarnego złota" cały czas rośnie trawiony przede wszystkim obawami inwestorów o to, że podaż tego surowca nie nadąża i nie będzie nadążać za popytem, tym bardziej że zbliża się sezon wakacyjny na półkuli północnej.
Uczestnicy rynków cały czas pamiętają także o nie tak dawnych złowróżbnych prognozach banku Goldman Sachs (nawet 200 dolarów w okresie od 6-24 miesięcy i cena docelowa na II połowę tego roku na poziomie 141 USD), a dodatkowo we wtorek dostali oni kolejny impuls ze strony dwóch innych instytucji (prognozy cen ropy na ten rok o 14 dolarów do 115 dolarów podniósł Societe Generale, a Credit Suisse podwyższył ją o 29 dolarów do 120 dolarów). Nie bez znaczenia okazały się też wczorajsze projekcje 150 dolarów za baryłkę przedstawione przez jednego z najbardziej znanych inwestorów/zarządzających w tym biznesie, a mianowicie przez T. Boone Pickens'a, właściciela m.in. BP Capital.
Do zwyżek cen ropy przyczynia się też oczywiście słabnący w oczach dolar. Kurs EUR/USD na fali wczorajszych słów szefa instytutu ZEW o tym, że EBC powinien walczyć z inflacją i podnosić stopy, a nie patrzeć na stan gospodarki (wczorajszy odczyt indeksu ZEW był słaby) oraz dzięki dzisiejszej publikacji indeksu Ifo (nastroje w biznesie naszych zachodnich sąsiadów w maju nieoczekiwanie wzrosły do 103,5 z 102,4 w kwietniu i wobec oczekiwano na rynku jego spadku do 102,0), która niejako otworzyła nieco szerzej drzwi do możliwego zacieśnienia polityki monetarnej przez EBC, wzrósł dziś maksymalnie do poziomu 1,5773, najwyższego od 24 kwietnia.
Początek środowej sesji europejskiej przyniósł lekkie odreagowanie wtorkowej silnej przeceny, która dotknęła rynki giełdowe, po obu stronach oceanu. Paneuropejski indeks DJ Stoxx 600 po wczorajszym 2,07 proc., najsilniejszym od marca spadku, poszedł nieco w górę, zyskując w pierwszej części handlu na wartości maksymalnie 0,3 proc. Słabe zamknięcie handlu w Azji (Nikkei 255 -1,65 proc., Kospi -1,37 proc.) zostało zignorowane i zrzucone na karb ,,dobijania" dalekowschodnich wskaźników do wtorkowego przebiegu handlu w Europie i w USA. We wzrostach europejskich wskaźników pomógł jednak nie tylko fakt samego podkupywania przez inwestorów przecenionych dzień wcześniej akcji, ale też nadspodziewanie dobre dane makro z Niemiec (indeks Ifo).
W kolejnych godzinach handlu nastroje na Starym Kontynencie niestety znowu siadły i to wyraźnie. O godz. 15:00 indeks DJ Stoxx 600 zniżkował już o 0,53 proc. W tym samym czasie kontrakty terminowe na amerykańskie wskaźniki wskazywały na otwarcie handlu za oceanem na minimalnym minusie (futures na S&P500 spadały o 0,05 proc.). Nastroje popsuł oczywiście wzrost cen ropy powyżej bariery 130 dolarów za baryłkę.
Podobnie jak we wtorek automatycznie wzrosły obawy o wyniki spółek (oczywiście nie paliwowych, bo dla nich taka sytuacja to raj na ziemi) oraz poziom wydatków konsumenckich. W dół poszły m.in. akcje linii lotniczych i producentów samochodów. W przypadku tych drugich in minus zaważyła też rekomendacja Merrill Lynch'a ,,sprzedaj" dla akcji Porsche i obniżenie przez tą instytucję ceny docelowej dla spółek Renault i Continental. Tak jak dzień wcześniej atmosferę pogarszały też oczekiwania, co do tego że kryzys kredytowy potrwa jeszcze dłuższy czas (patrz przede wszystkim: wczorajszy raport Meredith Whitney z Oppenheimer & Co.).
Rynek krajowy
W środę warszawska giełda, zresztą tak jak dzień wcześniej, podążała w ślad za rynkami zachodnimi. Początek sesji podobnie jak na całym Starym Kontynencie był niezły. Indeks WIG zyskiwał maksymalnie nawet 0,50 proc. Potem był już o wiele gorzej i o godz. 15:00 wskaźnik ten zniżkował o 0,59 proc., a WIG20 spadał o 0,54 proc. Szczęście w nieszczęściu, że obroty na całym rynku były niewielkie. W ciągu dnia bardzo dobrze i wbrew szerokiemu rynkowi zachowywał się za to Bioton. Notowania tej spółki o godz. 15:00 rosły o 7,94 proc., a wszystko to po tym jak ok. 10 proc. pakiet akcji Biotonu nabył nie kto inny jak Zygmunt Solorz przeznaczając na tą transakcję sporą cześć środków pozyskanych z nie tak dawnego debiutu Cyfrowego Polsatu.
Na rynku walutowym w oczekiwaniu na publikowane przez GUS dane o produkcji przemysłowej i jej cenach oraz przez NBP o inflacji bazowej netto notowania złotego poruszały się w ślad za międzynarodowym rynkiem eurodolara. Wzrost kursu EUR/USD powodował, że nasza waluta traciła lekko do euro i nieznacznie zyskiwała do dolara. O godz. 13:55 kurs EUR/PLN wynosił 3,3905, a kurs USD/PLN był równy 2,1510.
We wtorek na zamknięciu było to odpowiednio: 3,3790 i 2,1570. O godz. 14:00 okazało się, że w kwietniu produkcja przemysłowa wzrosła r/r o 14,9 proc. wobec 1,0 proc. wzrostu (po korekcie w górę z 0,9 proc.) w marcu i wobec oczekiwań na poziomie ok. 14,5. M/m wzrost produkcji wyniósł 4,0 proc. wobec +0,7 proc. miesiąc wcześniej. Z kolei ceny produkcji sprzedanej w tym samym miesiącu poszły w kwietniu w górę o 2,5 proc. wobec 2,9 proc. zwyżki w marcu i wobec prognoz na poziomie 2,7-2,8 proc.
W ujęciu miesięcznym wskaźnik PPI wzrósł o 0,1 proc. wobec +0,2 proc. w marcu. W przypadku inflacji bazowej netto to w kwietniu wyniosła ona r/r 2,8 proc. wobec 2,7 proc. w kwietniu i była zgodna z oczekiwaniami (2,8 proc. PAP ; 2,9 proc. ISB). Rynek złotego nie zareagował jednak zbytnio na te doniesienia - delikatne jego osłabienie było raczej wynikiem popołudniowego lekkiego spadku kursu EUR/USD. O godz. 15:00 kurs EUR/PLN wynosił 3,3920, kurs USD/PLN był równy 2,1545, a w przypadku EUR/USD było to ok. 1,5745.