Poziom 1,2465 – z takim mniej więcej kursem mamy do czynienia około kwadrans przed godziną 15:00. To oznacza, że dolar umocnił się w stosunku do wczesnych godzin porannych (gdy notowano poziomy rzędu 1,2490 i nawet wyższe). Tym bardziej zaś można mówić o spadku głównej pary w relacji do maksimów wczorajszych. To zrozumiałe – choćby jako czynnik techniczny (realizacja zysków z wcześniejszego ruchu).
Poza tym rynek czeka na to, co powie Janet Yellen, w cenach może więc już być wersja jastrzębia, na rzecz silniejszego dolara. W takim scenariuszu komentarz faktycznie jastrzębi nie spowoduje wielkich ruchów (może w kierunku 1,2420 – 30), ale wiadomość o łagodnej wymowie otworzyłaby drogę do zwyżki w kierunku szczytów np. wczorajszych.
Dzisiaj sytuacja jest już nieco spokojniejsza, jeśli chodzi o Rosję, niż wczoraj, tym niemniej kraj ten pozostaje czynnikiem generującym pewien chaos i niepokój, jakkolwiek przejawia się to głównie na innych parach, jak choćby te związane z PLN.
Na polskim złotym
Nasza waluta systematycznie traci na wartości, obecnie mamy ponad 4,23. W gruncie rzeczy, paradoksalnie, otarcie się o ostateczne maksima, ponad 4,24, mogłoby złotemu wyjść na dobre – krótkoterminowo, jako okazja do realizacji zysków i późniejszego ruchu korekcyjnego. Faktem jest jednak, że dziś już testowano wsparcia przy 4,2070.
Na USD/PLN notujemy 3,3935, tu także powoli zmierzamy ku szczytom, mianowicie szczytom konsolidacji uformowanej w listopadzie. Ewentualny jastrzębi ton wypowiedzi Yellen jest już zapewne w cenach, możliwe zatem, że do jutra na parze będzie lekka korekta w kierunku południowym.
Trzeba jednak mieć na uwadze, że niezwykle słabo wypadł odczyt listopadowy na temat polskiej produkcji przemysłowej. W skali miesięcznej spadła o 7,5 proc., w rocznej wzrosła o 0,3 proc. (a nie o 1,1 proc., na co liczono). Tak słaby wynik będzie jakimś głosem za redukcją stóp, ale do tego dojdzie najwcześniej w styczniu.