Jeśli chodzi o główną parę walutową, to dziś rano jej kurs oscyluje niemal równo przy 1,12. Naturalnie wynika to z tego, że zmienność jest jeszcze niezbyt duża. Ostatnie dni handlowe, jeśli spojrzeć na odpowiadające im świece – były dość dziwne. Z jednej strony piątek cechował się próbami schodzenia nisko, do 1,1120, ale finał nastąpił wyżej, z drugiej natomiast w dniu wcześniejszym notowano odwrotną sytuację – knot ze szczytem przy 1,13, ale finał poniżej 1,12.
Rynek jest trochę skonsternowany. Niektóre doniesienia, np. dane z Chin czy niedawne zawirowania na giełdach (spółki motoryzacyjne i surowcowe) – nie zachęcają do ryzykowania. W tym wypadku oznaczałoby to odwrót od dolara (nieco paradoksalnie w porównaniu z klasyczną, dawną interpretacją, która uznawała wysoki kurs EUR/USD za objaw tzw. dobrego sentymentu).
Trzeba jednak przyznać, że ostatnie wypowiedzi Janet Yellen sugerowały, iż do podwyżki stóp dla dolara dojdzie w tym roku (być może w grudniu?), a to z kolei powinno powodować wędrówkę głównej pary ku zakresowi 1,10 – 1,1020, w celu przetestowania linii trendu wzrostowego, ciągnącej się od ponad pół roku.
Dziś istotne będzie to, co powiedzą bankierzy centralni, w szczególności ci z Fed. Chodzi o Tarullo (kwadrans po 11:00), Dudleya (o 14:30), Evansa (o 19:30) i w końcu Williamsa (o 23:00 naszego czasu).
Poza tym o 14:30 ukażą się dane sierpniowe o dynamice dochodów i wydatków Amerykanów. Jutro w programie np. wskaźniki koniunktury gospodarczej Eurolandu oraz niemieckie dane o inflacji CPI.
Na złotym
Na EUR/PLN ogólna tendencja wzrostowa ma się nadal dobrze, a trwa już przynajmniej od końcówki kwietnia. Ubiegły tydzień przyniósł jej dość poważne testowanie, czego wyrazem były kursy rzędu 4,1820-50 – ale finalnie jesteśmy dziś przy 4,2275, co pokazuje, że złoty nie jest zbyt silny. EUR/PLN w pewnej mierze odbija teraz EUR/USD – to znaczy niższy eurodolar powinien umacniać złotego do euro. Z drugiej strony, można też rozumować tak, że to właśnie odwrót od wiary w wyższe stopy dla dolara powinien przyciągać kapitał do PLN – na zasadzie, że skoro na dolara trzeba jeszcze dłużej zaczekać, to można w międzyczasie inwestować w waluty takie jak złoty. Tym niemniej praktyka pokazuje, że odwrót od dolara, czyli wyższy eurodolar, to raczej zamykanie pozycji carry-trade i wyraz rynkowych niepokojów, czasem paniki.
Ostatecznie zresztą wydaje się, że w dłuższym terminie rynek będzie na głównej parze szedł ku 1,10 i że gracze wierzą w grudniowy termin podwyżki stóp, a to już niedługo. Na EUR/PLN z kolei mamy opory rzędu 4,2380 – 4,24 i wyżej nawet 4,2640-60.
Na USD/PLN kurs to obecnie 3,7760. Ważą się losy czegoś, co wstępnie można uznać za trend spadkowy, mierzony szczytami z 7 sierpnia, 4 września – i z ostatnich dni. Jest pewna szansa, że para pójdzie na południe, ale tu akurat korzystny byłby wzrost eurodolara. Od południa mamy (od połowy maja) coraz wyższe szczyty, można mówić o swego rodzaju trójkącie, w takim razie dolne ograniczenie szłoby teraz nieco powyżej 3,68, ale w najbliższych dniach na tak dobre kursy nie liczymy. Co więcej, realne jest ryzyko pokonania górnego ograniczenia (wspomnianego trendu spadkowego) i ruchu na 3,81 oraz wyżej.