Oczywiście nadzieja wiąże się bezpośrednio z szansą na znalezienie porozumienia pomiędzy Grecją, a wierzycielami. Grecki premier Tsipras nie zdradził we wtorek tego, co znalazło się w tzw. ostatecznej ofercie wypracowanej przez wierzycieli podczas nocnych narad w Berlinie, ale zwyczajowo już zachował „dyplomatyczny optymizm”. Nie ważne, że przy okazji powtórzył mantrę o greckich racjach, a po południu szef Eurogrupy dał do zrozumienia, że wciąż jest daleko do znalezienia ostatecznego rozwiązania.
Rynki lubią grać nadzieją, bo nieraz rzeczywiście przeradza się ona w namacalne rozwiązania. Trudno jednak oceniać, na ile porozumienie z Grekami rzeczywiście zostanie wypracowane do 5 czerwca.
Wydaje się, że po pierwszej fali optymizmu, że może jednak „się uda”, rynek zderzy się teraz ze szczegółami, które będą zmniejszać prawdopodobieństwo takiego scenariusza i tym samym rzutować na notowania.
Zwłaszcza, że dzisiejszy wzrost EUR/USD w okolice 1,1191 był przerysowaniem opartym o emocje i pokrywanie pozycji dolarowych – słabość dolara była też widoczna na innych crossach. W kolejnych dniach wiele będzie też zależeć od danych z USA. Na środę zaplanowano odczyt ADP i ISM dla usług, a w piątek wyliczenia Departamentu Pracy. Lepsze odczyty mogą dać pretekst do szybkiego odrobienia dzisiejszych strat przez dolara.
Z technicznego punktu widzenia mocne wsparcie można wskazać przy 1,1096 i dalej 1,1051. Zejście poniżej 1,1030-51 będzie sygnałem, że korekta jest zakończona i wracamy do spadków. Z kolei opór to m.in. okolice 1,1220, gdzie przebiega 61,8 proc. zniesienia fali spadkowej od 17 do 27 maja.