Dane z USA znów nie były rewelacyjne, co może trochę zachwiać wiarą graczy w siłę gospodarki amerykańskiej. Przypomnijmy, że niedawno mieliśmy kiepskie odczyty z rynku pracy, ale na rynku mówiło się, że to jedynie przejściowy, sezonowy problem. Później MFW obniżył prognozy wzrostu gospodarczego dla Stanów, a dziś produkcja przemysłowa wypadła (marcowa, mówimy zresztą o dynamice) na poziomie -0,6 proc. miesiąc do miesiąca, choć zakładano -0,3 proc. Słaby był też indeks NY Empire State – z 6,9 pkt kompletnie nieoczekiwanie zszedł poniżej zera, do -1,19 pkt.
Tymczasem greckie władze zdementowały pogłoski o kolejnym przygotowaniu do bankructwa, a Mario Draghi ogłosił, że program QE przynosi dobre efekty, korzystne są poza tym niskie ceny ropy i tanie euro, zaś w końcówce roku powinna zacząć rosnąć inflacja. Dał też do zrozumienia, że EBC na razie wcale nie myśli o ewentualnym szybszym zakończeniu programu dodruku euro, tj. skupu obligacji.
W tej sytuacji na EUR/USD widać było powiew ku północy, nawet do 1,0674. Później jednak notowania zeszły w dół, mniej więcej do 1,0625 – 1,0635 po 16:35. W gruncie rzeczy to, że Draghi wypowiedział się pozytywnie o programie, to medal dwustronny – bo przecież QE jako takie obniża wartość euro. Temat grecki zapewne też zacznie powracać za kilka dni, a rynek, po zakończeniu korekty w kierunku 1,10, nie zdążył jeszcze przetestować minimów na 1,0460 – 1,05 – i bardzo możliwe, że w najbliższych dniach spróbuje to zrobić.
Co ze złotym polskim?
Pod koniec dnia na USD/PLN mamy 3,79, choć zdarzały się zejścia wyraźnie niżej, nawet ku 3,7660, gdy eurodolar szedł w górę. Równocześnie zresztą silniejsze euro okazywało się silniejsze także i do złotego, stąd na EUR/PLN notowano wyjścia pod 4,0285, czyli w sumie prawie do oporu, jeśli brać pod uwagę maksima z 9 i 10 kwietnia, np. na wykresie o interwale 1h.
Rada Polityki Pieniężnej, zgodnie z naszymi podejrzeniami, wpisała się w to, co wcześniej mówił minister finansów Szczurek wraz z członkiem zarządu NBP E. Gatnarem, tj. w tezę, że nie ma powodów do zaniepokojenia mocnym (w stosunku np. do euro) złotym. Marek Belka powiedział też, że inflacyjne minima są za nami. Stóp procentowych oczywiście nie zmieniono i podkreślono, że obniżek nie będzie. Na EUR/PLN schodzimy więc poniżej 4,02. Niewykluczone, że następne dni przyniosą testowanie 4 zł po raz kolejny – i może w końcu przebicie tego poziomu, skoro RPP w pewnym sensie dała zielone światło.