Silny dolar - pod wezwaniem danych makro z USA tudzież oczekiwań co do polityki Rezerwy Federalnej z jednej strony (tzn. przekonania, że się zacieśni) i EBC z drugiej (tj. przeświadczenia, że się nie zacieśni, a może i poluzuje jeszcze bardziej). Takie są aktualnie realia rynkowe, czego objawem jest kurs głównej pary walutowej usytuowany na 1,0770.
Wydaje się, że to w dalszym ciągu będzie czas mocnego dolara, a dojście do minimów z marca jest zupełnie realne (wypadły one poniżej 1,05), jeśli tylko dane makro układać będą się w wiadomy sposób. Owszem, może to zabrać trochę czasu, bo jednak rynek w zasadzie wycenił już grudniową podwyżkę, a na wycenianie dalszych ruchów jest jeszcze trochę za wcześnie - tym niemniej ogólny kierunek zdaje się być zrozumiały.
Co mamy dziś w kalendarium? O 8:00 bilans handlu zagranicznego Niemiec, o 9:00 produkcję przemysłową w Turcji, o 10:30 indeks Sentix z Eurolandu. Są jeszcze różne inne dane, ale nie będą one istotne dla eurodolara (zresztą powyższe też nie wygenerują raczej zawirowań). Ważniejsze będzie wystąpienie Erica Rosengrena z Fed o 18:30, które być może odniesie się jakoś do ostatnich danych z rynku pracy itd. Ale cóż - są one oczywiste. Wypadły po prostu bardzo dobrze, stąd też pro-dolarowo.
Jutro w programie m.in. ceny importu i eksportu USA za październik oraz (późno w nocy) Charles Evans z Fed, pojutrze w Polsce mamy wolne, a w Europie publicznie wypowie się Mario Draghi. W czwartek poznamy wrześniową dynamikę produkcji przemysłowej w Strefie Euro, wypowiedzą się poza tym Bullard i Yellen z Fed (oraz znów Evans, Posser i Dudley). W piątek znaczenie może mieć dynamika PKB Niemiec i całej Strefy Euro, a także dynamika październikowej sprzedaży detalicznej w USA.
Ogólny horyzont pozostaje pro-dolarowy, choć ostatnie spadki były na tyle silne, że jakaś techniczna korekta - w kierunku 1,0850-60, może nawet wyżej - byłaby zrozumiała.
Na złotym
Złoty jest po prostu słaby - i ciężko mu nawet na parze EUR/PLN. Owszem, tu nie przekroczono żadnych nowych maksimów, ale mogłoby się wydawać, że przy tak słabym euro (słabym na głównej parze) także i nasz orzeł powinien coś z tego uszczknąć. Lekko jednak nie ma - i gracze po raz kolejni zmuszeni są przyznać, że trend wzrostowy na EUR/PLN potwierdził się, mimo dość dramatycznej, ubiegłotygodniowej korekty do 4,23. Wtedy wyglądało na to, że to koniec pieśni, a jednak nie - mamy teraz ponad 4,27. Nie twierdzimy na razie, że przejdziemy przez 4,30, w zasadzie nadal spodziewamy się wahań w zakresie nieco niższym, niemniej o jakimś większym umocnieniu naszej waluty należy chyba w najbliższych dniach zapomnieć. W szczególności magiczna granica 4,20 stała się mało realna.
Problem w tym, że kapitał usuwa się z rynków wschodzących, wierząc w wyższe stopy w USA już w grudniu, a do tego dochodzi przekonanie, że nowa ekipa rządząca w Polsce będzie promować, premiować i generować luźną politykę monetarną. Cała ta sytuacja oczywiście jeszcze bardziej odbija się na USD/PLN, gdzie notujemy 3,9680 i poziom 4 zł jest zupełnie realny.
Dodajmy, że w piątek o 10:00 poznamy dynamikę PKB Polski. Co do rentowności polskich obligacji 10-letnich to jest wysoka: 2,938 proc., to kolejny czynnik świadczący o słabości naszej waluty.