W czwartek przez polski rynek walutowy przetoczyła się fala paniki, która w południe wywindowała kurs dolara z poziomu 2,9630 zł wczoraj pod koniec dnia do 3,1050 zł (najwyżej od października 2006), a kurs euro z 3,7970 zł do 3,9819 zł (najwyżej od września 2006).
Dziś grały tylko i wyłącznie emocje. Płytkość rynku walutowego sprawiła, że w południe sięgnęły one zenitu. Skala przeceny w ostatnich dniach powoduje, nie można wykluczać, że międzynarodowe fundusze hedgingowe spekulują obecnie przeciw złotemu i innym walutom regionu. Sytuacja na światowych rynkach finansowych, a zwłaszcza obawy o to że kryzys kredytowy mocno uderzy w rynki wschodzące, stwarza bowiem doskonałą okazję do ataku spekulacyjnego. Przede wszystkim na węgierskiego forinta.
Wyprzedaży złotego nie powstrzymały, opublikowane przed południem przez Główny Urząd Statystyczny, dobre wrześniowe dane np. dynamiki sprzedaży detalicznej i stopy bezrobocia. Sprzedaż wzrosła w Polsce o 11,6 proc. w relacji rocznej, wobec oczekiwanego wzrostu o 11,4 proc. Raport ten nie potwierdza więc dominujących na rynkach obaw, że Polska gospodarka mocno hamuje.
Tych obaw nie potwierdza również sytuacja na rynku pracy. We wrześniu stopa bezrobocia spadła o 8,9 proc. rok do roku i była znacznie niższa od prognoz, które kształtowały się na poziomie 9,3 proc. Sierpniowe dane zostały natomiast zrewidowane w dół do 9,1 proc. z 9,3 proc. szacowanych miesiąc wcześniej.
Brak reakcji na opublikowane dane pokazuje, jak oderwana od fundamentów jest obecnie sytuacja na rynku walutowym.
Rynkowego sentymentu nie poprawiły również dzisiejsze zapewnienia Narodowego Banku Polskiego i Ministerstwa Finansów, że osłabienie złotego jest pozbawione jakichkolwiek podstaw fundamentalnych i jest tylko procesem przejściowym.
Układ sił na forexie zmienił się dopiero z chwilą, gdy na rynek napłynęły informacje o gotowości Międzynarodowego Funduszu Walutowego do udzielenia pomocy m.in. Pakistanowi, Węgrom, Islandii, Ukrainie i Białorusi w przezwyciężeniu kryzysu jaki dotknął gospodarki tych krajów oraz informacje o interwencji Banku Centralnego Brazylii mającej na celu umocnienie reala (kurs USD/BRL spadł z 2,51 do 2,23). Reakcją na oba newsy było gwałtowne wzmocnienie walut naszego regionu, co pozwoliło im odrobić większość dzisiejszych strat. O godzinie 18:50 kurs USD/PLN testował poziom 3,0076 zł, a EUR/PLN 3,8447 zł.
Dzisiejsza gwałtowna wyprzedaż złotego, a następnie jego silne wzmocnienie, pomimo że na wykresach obu polskich par przynosi formacje spadającej gwiazdy, mogące zwiastować koniec dynamicznych wzrostów, to wcale o tym nie przesądza. Przede wszystkim dlatego, że nie wiadomo kto był stroną podażową.
Jeżeli waluty naszego regionu stały się obiektem ataku ze strony funduszy hedgingowych, to dzisiejszy zwrot może okazać się złudny. Przyjmując jednak, że tak nie jest, a wyprzedaż jest tylko i wyłącznie efektem skrajnych emocji na płytkim rynku, to umocnienie w dniu jutrzejszym również stoi pod znakiem zapytania. Przede wszystkim dlatego, że inwestorzy mogą nie chcieć ryzykować pozostawania na weekend ze złotym w portfelu. Wówczas dopiero początek przyszłego tygodnia przyniósłby silniejszy spadek USD/PLN i EUR/PLN.