Spokój, niewielka zmienność i małe obroty królują na rynkach finansowych we wtorek. W kolejnych dniach może być wprawdzie nieco ciekawiej, ale ten obraz raczej zasadniczo nie zmieni się do końca roku. Normalny handel i rynkowe emocje wrócą dopiero po Nowym Roku.
Wtorek na rynkach finansowych upływa pod znakiem ospałego handlu i mniejszych obrotów. Większość europejskich giełd lekko zyskuje na wartości przy niewielkich obrotach. Kurs EUR/USD stabilizuje się blisko poziomów z piątkowego zamknięcia (1,0455). Podobnie jak USD/JPY, czy GBP/USD. To pochodna zarówno specyfiki ostatniego tygodnia roku, jak również braku świętujących inwestorów z Londynu i stosunkowo ubogiego kalendarium makroekonomicznego.
W ten obraz wpisuje się złoty i warszawska giełda. O godzinie 13:20 kurs EUR/PLN testował poziom 4,4136 zł wobec 4,4093 zł na zamknięciu poprzedniego tygodnia. Za dolara trzeba było zapłacić 4,2250 zł, szwajcarski frank kosztował 4,1058 zł, a brytyjski funt 5,1725 zł. Z tych czterech walut jedynie funt traci dziś na wartości.
Indeks WIG20 od początku wtorkowych notowań oscyluje wokół piątkowego zamknięcia. Po 4,5 godz. handlu zyskiwał on 0,1 proc., rosnąc do 1935,6 pkt., po tym jak krótko po otwarciu znalazł się na poziomie 1939,02 pkt., żeby następnie szybko spaść poniżej "kreski" i wyznaczyć dzienne minimum na 1930,21 pkt. Do końca dnia sytuacja nie powinna ulec zmianie, a indeks dużych spółek zakończy go w wyznaczonym do tej pory przedziale wahań.
Nieco ciekawiej dziś jest natomiast na rynku surowcowym. Ceny ropy po początkowej stabilizacji mocniej ruszył do góry. Za baryłkę ropy BRENT trzeba zapłacić 55,96 USD, wobec 55,13 USD w piątek. Drożeje też złoto. Cena uncji tego kruszcu podskoczyła dziś rano do 1150,70 USD z 1132,66 USD w piątek, wybijając się górą z tygodniowej konsolidacji, jaka miała miejsce po listopadowo-grudniowym spadku notowań złota z 1337,33 USD (dzień po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta USA) do 1122,58 USD w połowie grudnia. Obecny wzrost jest tylko korektą tego spadku, gdyż brakuje mocnych przesłanek sugerujących zmianę trendu na złocie.
Dziś inwestorzy poznają jeszcze amerykańskie indeksy S&P/Case-Shiller (godz. 15:00; prognoza: 5,1 proc. R/R), Fed z Richmond (godz. 16:00; prognoza: 5 pkt.) oraz Conference Board nt. zaufania konsumentów (godz. 16:00; prognoza: 108 pkt.). Jest jednak mało prawdopodobne, że publikacje te zdołają wyrwać rynki finansowe z tego świąteczno-noworocznego marazmu. Reakcja na dane, jeżeli tylko przyjąć, że w jakiś sposób dane te zaskoczą, raczej będzie krótkotrwała. Z podobną sytuacją będziemy mieć do czynienia w kolejnych dniach, gdy zostaną opublikowane m.in. wstępne szacunki grudniowej inflacji w Polsce (spodziewane odbicie inflacji do 0,5 proc. R/R), indeks Chicago PMI, seria danych z Japonii, czy publikowane w Nowy Rok grudniowe indeksy PMI dla Chin.
Normalny handel wróci dopiero po Nowym Roku. A styczeń zapowiada się bardzo ciekawie. Inwestorzy nie tylko zaczną wówczas wdrażać swoje strategie na rok 2017 i w związku z tym przebudowywać portfele inwestycyjne, ale też będzie mieć miejsce inauguracja prezydentury Donalda Trumpa (wybór Trumpa to najważniejsze wydarzenie IV kwartału na rynkach finansowych), a na Wall Street wystartuje kolejny sezon publikacji wyników kwartalnych.
Styczeń będzie też bardzo ciekawy dla złotego i innych polskich aktywów. Wówczas bowiem, obok czynników globalnych, ponownie zaczną się liczyć czynniki krajowe. Na nowo odżyje spór polityczny w Polsce. W dniu 13 stycznia agencje Moody's i Fitch dokonają przeglądu polskiego ratingu. W połowie miesiąc zostaną opublikowane dane o produkcji przemysłowej, które pozwolą odpowiedzieć na pytanie, czy załamanie w budowlance jest już za nami, a inwestycje zaczną powoli odbijać? Wreszcie pod koniec miesiąca zostaną opublikowane szacunkowe dane polskiego PKB za cały 2016 rok.