Wczorajsza decyzja, a w zasadzie konferencja Europejskiego Banku Centralnego była najważniejszym wydarzeniem dla rynków finansowych w tym tygodniu.
Odbyło się jednak bez fajerwerków i rynek postanowił robić swoje. Czy można jasno stwierdzić kto jest w błędzie: Mario Draghi, czy inwestorzy?
Wczorajsze posiedzenie EBC należało do zwykłych, wobec czego nie przedstawione zostały żadne nowe projekcje makroekonomiczne. Mimo wszystko rynek mógł oczekiwać, że po bardzo dobrym okresie dla europejskiej gospodarki może dojść przynajmniej do lekkiej komunikacji tego, że polityka monetarna obiera odwrotny kierunek.
Mario Draghi zakomunikował już możliwe zmiany podczas konferencji w portugalskiej Sintrze i rynek obiecywał sobie kolejne kroki podczas wczorajszego wystąpienia. Sam szef EBC wskazywał jednak, że jego przemowa nie różni się zbytnio do tego, co prezentował w Portugalii.
Draghi powtarzał stwierdzenia dotyczące braku oznak odbicia inflacji bazowej, choć z drugiej strony wskazał na stłumienie głównych odczytów inflacyjnych ze względu na ceny energii, co sugeruje ich tymczasowy charakter. EBC jednogłośnie podjął decyzję o utrzymaniu bieżących wytycznych dla polityki monetarnej i jednogłośnie nie wyznaczył sobie terminu zmian w polityce monetarnej.
Niemniej Mario Draghi powiedział, że decyzji można spodziewać się jesienią, czyli prawdopodobnie we wrześniu, kiedy poznamy nowe projekcje makroekonomiczne. Jeżeli dane będą pokazywać się z tak dobrej strony jak ostatnio powinniśmy spodziewać się wyraźniejszej zmiany tonu. EBC chce jednak zauważyć odbicie płac oraz cen. Bezpośrednim celem banku centralnego jest stabilność cen, a dopiero pobocznym wspieranie wzrostu gospodarczego. Takie stwierdzenia padły również wczoraj z ust samego Mario Draghiego.
Rynek widział, że brakuje argumentów do tego, aby Draghi dłużej mógł utrzymywać swój gołębi ton. Tak naprawdę nic nie zmieniło się w komunikacji, która wskazuje na brak sygnałów odbicia inflacji bazowej, choć bieżące trendy gospodarcze powinny wspierać odbicie cen. Ogólna sytuacja powoduje, że dalsze tak silne wsparcie w postaci akomodacji wydaje się być już niepotrzebne.
Ta sytuacja jest względnie neutralna dla polskiej waluty, niemniej w tym momencie nie ma również powodów do tego, aby euro przestało kontynuować swoje umocnienie na szerokim rynku. W przypadku pary EURPLN kluczowe będzie poruszanie się rentowności polskich obligacji. Jeżeli powrócą do spadków, złoty również może być mocniejszy.
Po godzinie 09:00 za euro płaciliśmy 4,2117 zł, za dolara 3,6604 zł, za franka 3,8276 zł, za funta: 4,7593 zł.