Mniej więcej od 25 stycznia eurodolar porusza się torem konsolidacyjnym, po jednej stronie mając ograniczenie na ok. 1,2345, po drugiej – na 1,2530. Obecnie mamy ok. 1,2445. Dolar jest dość słaby, ale bywał słabszy.
W piątek mieliśmy dane z rynku pracy USA, przy czym zatrudnienie wzrosło w styczniu o 200 tys. nowych miejsc, gdy oczekiwano jedynie 180 tys. Równocześnie wynik grudniowy podwyższono w ramach rewizji, co można odbierać dwojako: z jednej strony sumaryczna liczba posad za grudzień i styczeń jest dzięki temu jeszcze większa niż byłaby, gdyby rewizji zabrakło, a faktyczny nowy wynik nie przebiłby przewidywań, z drugiej jednak można powiedzieć, że apetyt powinien być jeszcze większy niż był.
Było w ubiegłym tygodniu parę sygnałów jastrzębich z kręgu EBC: o możliwości czy wręcz potrzebie terminowego zakończenia QE mówili np. panowie Nowotny czy Knot. Dziś czekamy głównie na indeksy PMI dla sektora usług: o 9:15 mamy w programie Hiszpanię, o 9:45 Włochy, pięć minutów później Francję, zaś o 9:55 Niemcy i wreszcie o 10:00 – Strefę Euro. Im lepsze wyniki, tym lepiej dla euro, ceteris paribus rzecz jasna. Poza tym o 10:30 poznamy PMI dla usług brytyjskich, acz dla eurodolara istotniejszy będzie indeks Sentix – prognoza to 33 pkt. O 11:00 harmonogram przewiduje dynamikę grudniowej sprzedaży detalicznej w Eurolandzie, o 15:45 mamy PMI dla segmentu _ services _w Stanach, zaś o 16:00 ISM dla tego samego sektora.
Z innych wiadomości, już nie europejskich czy amerykańskich, można wspomnieć wypowiedź Haruhiko Kurody, szefa Banku Japonii, który podkreślił, że gospodarka jego kraju nadal jest tylko w pół drogi do pożądanej inflacji, a operacja luzowania monetarnego będzie podtrzymana bez zmian. W piątek, dodajmy, USD/JPY wyruszł z okolic 109,28 pkt, by dotrzeć do 110,48 pkt, teraz mamy ok. 110,10 pkt. Im wyżej wykres, tym słabszy jen. Od paru dni jen się faktycznie osłabia, ale generalny trend, liczony od początku roku, jest zniżkujący.
Nasz złoty stracił
Pod sam koniec stycznia para EUR/PLN obniżała lot nawet do 4,13 i niżej. Tymczasem w ostatnich godzinach kreślono poziomy bliskie 4,17. Złoty się od tego czasu systematycznie osłabia, choć nie jest to jakaś dramatyczna ucieczka.
Na USD/PLN niedawno zakończony styczeń poważnie zachwiał pewną linią, o której dużo pisaliśmy: po dołkach z 2011 i 2014 roku, wzrostową, osłabiającą PLN. Nowa świeca miesięczna zaczyna się już poniżej tej linii. Nie musi to oznaczać, że złoty nadal będzie bez problemu i długotrwale zyskiwał, szczególnie że od roku nie było poważniejszej korekty, niemniej może to być sygnał, że nie dojdzie do klarownego potwierdzenia długoterminowej tendencji mocnym ruchem, że raczej rozmyje się ona w jakiejś konsolidacji.
Z drugiej strony, nadzieją dla tych, którzy życzyliby sobie wymownego ruchu w górę, jak w połowie 2014, jest to, że na eurodolarze testują linię spadkową po szczytach z 2008, 2011 i 2014 roku. W każdym razie – taka interpretacja wydarzeń ma pewien sens.