Dzisiejsza sesja pokazała, że gracze londyńscy na razie nie decydują się na większe zakupy naszej waluty, a podaż złotówek pochodzi od krajowych inwestorów, głównie firm, które wykorzystały niskie poziomy dolara i euro na początku roku do zakupów walut.
Na rynku nie pojawiło się wiele informacji. Uwagę zwraca jedynie wypowiedź premiera Marka Belki, który powiedział, że bez względu na możliwe wydarzenia polityczne (powołanie komisji śledczej) akcje PZU trafią w tym roku na giełdę. Niemniej jednak zamieszanie polityczne może wpłynąć na pogorszenie wizerunku tej firmy, co może odbić się na niższych wpływach do budżetu. To jednak na razie kwestia „odległej” przyszłości.
Prognoza:
Strajk popytu sprawił, że tak wyczekiwana przez wielu inwestorów zaczyna być faktem. Warto jednak zwrócić uwagę na jej przyczynę – brak większego popytu, a nie realną dużą podaż ze strony zagranicy. Tym samym bylibyśmy ostrożni w prognozowaniu dużych spadków złotego w najbliższych tygodniach. Nie widać ku temu większego powodu. Niemniej jednak z technicznego punktu widzenia nie widać obecnie także przesłanek do większych zakupów złotego. Wydaje się, że w ciągu najbliższych dni (do czwartku-piątku) złoty może jeszcze nieco stracić na wartości. Granicznymi poziomami są 4,14 zł za euro i 3,10 zł za dolara, a bliższymi odpowiednio 4,10 zł i 3,08 zł.