Waluty surowcowe i rynków wschodzących tracą, dolar zyskuje, ale królem jest jen. Dziś pustki w kalendarzu mogą dać chwilę oddechu, ale widoki na poprawę są marne.
Warunki dla sentymentu rynkowego są moim zdaniem następujące; Trump robi dużo, by inwestorom ciężko było wypracować jakikolwiek optymizm ogólnorynkowy. Czy to chodzi o restrykcje w handlu, czy przetasowania w Białym Domu, szczegóły nie mają naprawdę znaczenia. Istotne jest, że sielankowy rajd ryzykownych aktywów podsycany dobrymi danymi się skończył i teraz więcej powodów jest do obaw, czy przyszłość rzeczywiście będzie taka różowa.
Pozycje akumulowane od czwartego kwartału 2017 r. zaczynają uwierać inwestorów, a zyski na nich topnieć. Największym przegranym przełomu roku był USD, więc teraz to on zyskuje najwięcej. Stąd nie należy siły dolara czytać jako budowy oczekiwań na jastrzębi Fed, albo dowodu słuszności polityki Trumpa. Pozwolę sobie przemilczeć tą drugą kwestię, natomiast w pierwszym przypadku nie jestem pewien, czy Fed rzeczywiście da wyraźny pro-dolarowy impuls.
Rynek liczy na solidne rewizje w górę projekcji stóp procentowych (m.in. dodanie czwartej podwyżki w tym roku do projekcji), ale biorąc pod uwagę neutralne odczyty CPI i płac za luty Fed może chcieć utrzymać elastyczność i nie obiecywać zbyt wiele. Jastrzębi Fed podtrzyma chaos i pogrom ryzykownych walut. Ale jeśli Fed wykaże ostrożne podejście, wcale nie musi być lepiej. Przejściowo USD może tracić, ale stanowisko Fed będzie miało silniejsze konsekwencje dla rynku długu.
Przy podwyższonej awersji do ryzyka korekta rajdu rentowności i umacnianie długu tylko wzmocni rynkowe obawy, że globalna gospodarka może nie mieć się tak dobrze, jak dotychczas sądzono, a do tego musi się zmierzyć z wizją wojny handlowej. A skoro inwestorzy mają problemy z wykrzesaniem optymizmu, z łatwością znajdą pretekst do wyprzedaży. Szczególnie, że po posiedzeniu FOMC kolejne kluczowe wydarzenie makro jest dopiero 6 kwietnia (NFP), co daje dwa tygodnie polegania tylko na tweedach Trumpa. Straszna wizja.
Innymi słowy pozycjonowanie w USD przed FOMC jest ryzykowne. Brak istotnych wydarzeń w dzisiejszym kalendarzu daje pole do korekcyjnego odreagowania piątkowych ruchów, ale sentyment wciąż pozostaje w trybie risk-off, więc po wejściu Amerykanów rynek może szybko szukać atrakcyjnych poziomów do np. kupna JPY, albo sprzedaży AUD i NZD. Straciłem mój zapał do agitowania na rzecz EUR, gdyż rynek zdaje się zniechęcony po ostatnim komunikacie EBC, a nawis długich pozycji zaczyna być problemem.
Przed funtem interesujący tydzień z danymi o CPI, płacach, decyzja BoE i szczytem UE ws. Brexitu. Osobiście sądzę, że ciężko będzie jeszcze bardziej zepsuć klimat wokół negocjacji, co jednocześnie zwiększa szanse na pozytywne niespodzianki. Nie jest to silne przekonanie, ale miejscowo może pozwolić zapomnieć o całym zamieszaniu wokół USD. Rynek złotego natomiast nie zapomni o ryzykach zewnętrznych, szczególnie, że i krajowe czynniki przestały wspierać. Rozczarowanie inflacji i ultra-gołębie nadstawienie RPP czynią złotego podatnego na silniejszy odpływ kapitału, jeśli szeroka wyprzedaż dosięgnie rynki wschodzące.