W USA wybory mamy co dwa lata. Za każdym razem wybierana jest Izba Reprezentantów - odpowiednik naszego Sejmu i część Senatu. Wybory prezydenckie mamy co cztery lata, dlatego te, kiedy nie wybiera się prezydenta nazywane są uzupełniającymi, choć ich rola jest bardzo duża. Ponieważ dodatkowo wybierani są gubernatorzy stanów, tak naprawdę niemal każdy może wybrać coś dla siebie i ogłosić sukces.
Jednak w USA aby administracja sprawnie działała, dana partia musi kontrolować Biały Dom oraz obydwie izby w Kongresie. Republikanie mogli cieszyć się taką sytuacją przez ostatnie dwa lata, jednak teraz stracili większość w Izbie Reprezentantów i to w dość spektakularnym stylu. Niewielkie zwiększenie przewagi w Senacie nie będzie tego w żaden sposób rekompensować.
Co oznacza ta zmiana? W zasadzie będzie to paraliż decyzyjny przez najbliższe dwa lata, gdyż Demokraci zrobią wszystko, aby Trump nie wygrał kolejnych wyborów prezydenckich i te starania rozpoczną od dnia dzisiejszego.
Blokowania inicjatyw prezydenta (takich jak na przykład reforma infrastrukturalna, obiecane cięcia podatków dla klasy średniej, nie mówiąc już o finansowaniu muru na granicy z Meksykiem) to jedno, ale Demokraci zyskają także możliwość prowadzenia dochodzeń przeciwko prezydentowi, np. związanych z udziałem Rosji w kampanii prezydenckiej czy też prześwietlenia zeznań podatkowych.
Co to oznacza dla rynków? Trzęsienia ziemi nie będzie. Przede wszystkim tym razem sondaże się sprawdziły, więc wyniki nie są wielkim zaskoczeniem, a większa skala wygranej Demokratów nie ma tu tak dużego znaczenia jak sam fakt przejęcia kontroli nad Izbą. Dla dolara amerykańskiego to rozdanie jest niekorzystne – brak możliwości dalszej ekspansji fiskalnej (innymi słowy rozdawnictwa przed wyborami w 2020 roku) ograniczy nieco pole do podwyżek stóp procentowych, a wzrost niestabilności politycznej może szkodzić walucie podobnie jak to miało miejsce w 2017 roku.
Z punktu widzenia złotego to korzystne rozdanie, ale ma ono bardziej charakter średnioterminowy, inne czynniki, jak choćby sytuacja we Włoszech (gdzie wczoraj rząd ogłosił głosowanie nad wotum zaufania w Senacie jako próbę wyplewienia wewnętrznej opozycji) mogą mieć dla europejskich walut ostatecznie większe znaczenie. Rynki akcji przyjęły wyborczy werdykt spokojnie, gdyż nie ma tu bezpośrednich konsekwencji dla wycen.
Kluczowe cięcia podatkowe zostały już wprowadzone i nie da się ich wycofać. Istotne będzie to, jak porażka wpłynie na postawę Trumpa w wymiarze polityki zagranicznej. Nie można wykluczyć, że będzie dążył on do zaostrzenia kursu wobec Chin i Iranu, chcąc przedstawić się jako zdecydowany obrońca interesów USA i w ten sposób prowadzić kampanię prezydencką, a to pozytywne dla rynków nie będzie. Jednak również w tej kwestii mówimy o dłuższej perspektywie, być może dopiero przyszłego roku.
W Polsce dziś decyzja RPP. Spodziewamy się, iż Rada umocni się w przekonaniu, że stóp procentowych nie należy zmieniać przynajmniej do końca 2019 roku. Inflacja w październiku okazała się być niższa od oczekiwań, a dane zarówno z Polski jak i z Europy sygnalizują niekorzystny zwrot w koniunkturze gospodarczej.
Nie spodziewamy się jednak aby dzisiejsza decyzja Rady miała wymierny wpływ na złotego. Ten zyskuje na reakcji na wybory z USA. O 9:00 euro kosztuje 4,3052 złotego, dolar 3,7588 złotego, frank 3,7572 złotego, zaś funt 4,9402 złotego.