W mijającym tygodniu doszło do pewnego odwrotu od dolara. Rynek zapewne zakłada, że nie będzie 17 września podwyżki stóp dolarowych. Minimum z 3 września (to jeszcze poprzedni tydzień) to ok. 1,1090, dziś notowano wartości eurodolara w okolicach 1,13.
Nie jest jednak powiedziane, że wykres pójdzie jeszcze znacznie wyżej. Za opór można uznać okolice 1,1330 (por. szczyt z 1 września), a na razie wykres schodzi poniżej "trzynastki".
Ten tydzień nie obfitował w dane makro czy inne wydarzenia aż tak bardzo jak tydzień poprzedni. W poniedziałek z handlu giełdowego i forexowego wyłączone były USA i Kanada, a to z powodu tamtejszego święta pracy. We wtorek poznaliśmy jedne z nielicznych ważnych odczytów w tym pięciodniowym okresie, tj. informacje o handlu zagranicznym Chin. Bilans wyniósł nieoczekiwanie 60,2 mld USD (prognozowano 48,2 mld USD). Sierpniowy eksport obniżył się o 5,5 proc. w relacji rocznej, a import o 13,8 proc. Import zaskoczył bardzo negatywnie, natomiast eksport był nieznacznie lepszy od przewidywań. Wprawiło to rynek trochę w konsternację.
Ogólnie jednak jest dość oczywiste, że chińskie problemy nie zostały całkiem zażegnane. Co prawda przedstawiciele chińskich władz zapewniali, że wprowadzą zdecydowane działania przeciwko eskalacji kryzysu - ale to jeszcze nie znaczy, że się im powiedzie. Pytanie zresztą, czy Chińczycy wymyślą coś innego niż standardowe recepty mainstreamowej ekonomii, polegające na luźnej polityce monetarnej, łatwym kredycie itd.
W środę pojawiła się istotna publikacja, ale nie dla eurodolara, lecz dla par powiązanych z funtem. Otóż okazało się, że mizernie wypadła lipcowa dynamika produkcji przemysłowej w Wielkiej Brytanii - np. w relacji m/m było to -0,4 proc., w rocznej +0,8 proc. (prognozowano +0,1 proc. i +1,4 proc.).
Wczoraj okazało się, że ceny eksportu w USA (za sierpień) spadły w relacji miesięcznej aż o 1,4 proc., a oczekiwano spadku tylko o 0,3 proc. Tygodniowa liczba wniosków o zasiłek wpisała się w prognozy i wyniosła 275 tys.
Na początku następnego tygodnia poznamy dynamikę produkcji przemysłowej w Strefie Euro za lipiec (w poniedziałek o 11:00), ale ważniejsze będą wtorkowe dane o produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej w USA, a także tamtejszy indeks NY Empire State. Będzie to już dosłownie ostatnia prosta przed istotną decyzją, która zapadnie 17 września.
Co ze złotym?
Na EUR/PLN ogólna tendencja od 21 kwietnia, gdy notowano ok. 3,9650, to trend wzrostowy, tj. osłabiający złotego. Trend ten zaostrzył się po 17 lipca (potwierdzeniem tej nowej linii był dołek z 18 sierpnia).
To, co widzieliśmy w tym tygodniu, to - generalnie rzecz biorąc - proces umacniania złotego. Dziś i przedwczoraj wykres schodził w okolice 4,20, przy czym dziś można to uznać właśnie za test linii trendu biegnącej od 17 lipca. Bardzo możliwe, że się obroni, szczególnie jeśli eurodolar dalej będzie szedł na północ czy w każdym razie nie spadnie znacząco. A jeśli np. najbliższe dane z USA (wspomniane w pierwszej części raportu) będą "lekkopółśrednie", zaś FOMC nie podniesie stóp - to taki scenariusz będzie zrozumiały.
Z drugiej strony, zależność między EUR/PLN a EUR/USD nie jest całkiem prosta. Gdyby bowiem stopy podniesiono, to również i to byłoby czynnikiem ograniczającym chęć nabywania złotówek (odpływ kapitału z rynków wschodzących do dolara, który będzie miał wyższy procent, a jest walutą mniej ryzykowną). Widać więc, że na razie scenariusz dla EUR/PLN nie jest bardzo radosny z perspektywy liczących na dużo mocniejszego złotego. Nasza waluta mogłaby jednak zyskiwać, gdyby doszło do wyraźniejszego uspokojenia sytuacji np. w Chinach. Inna rzecz, że wcale nie musi się tak stać, pomijając krótkotrwałe, pozorne poprawy, zwykle zresztą ograniczone do zapewnień tamtejszych oficjeli.
Prosta jest natomiast zależność pomiędzy EUR/USD i USD/PLN. Tu mocny dolar to na ogół po prostu mocny dolar - także do PLN. A co widzieliśmy w tym tygodniu? Otóż złoty zyskał na wartości, skoro EUR/USD poszedł na północ. Co więcej, obecnie mamy 3,7260. Teoretycznie możliwe byłoby pewnie dochodzenie nawet do 3,7055 - minimów z końcówki lipca.
Rentowność 10-letnich obligacji polskich krąży w ostatnich dniach w konsolidacji w pobliżu 3 proc. Za mocniejsze wsparcie można uznać 2,875 proc., za opory 3,038 proc. i 3,107 proc.