. Jak się okazało zwyżka złotego była chwilowa, niewiele czasu zabrało by kurs USDPLN wzrósł do 4,175, a EURPLN do prawie 4,12. W ciągu dnia wahania kursowe były mniejsze niż w trakcie poprzednich sesji, ale i tak duże, pod koniec sesji za dolara płacono już prawie 4,19 PLN. Brak stabilizacji jest związany wiadomo z czym – milczeniem Kołodki.
Słabszy złoty ma pomóc eksporterom, pewnie tak się stanie, ale nie rozwiąże wszystkich problemów. Po pierwsze pamiętajmy, że recesja to problem nie tylko nasz, ale także Unii, popyt na nasze towary nie ulegnie gwałtownemu zwiększeniu, nawet jeśli eksporterzy zejdą trochę z ceny. Po drugie sami się kredytują i to najczęściej w walutach, teraz okazuje się, że koszt obsługi kredytu gwałtownie wzrasta. Może się okazać, że globalnie wychodzą na zero. A co z importerami? Można oczywiście krzyczeć, że eksport najważniejszy, ale to też firmy, które dają pracę. Pan Miller może teraz otrzymać protest od szerokiej rzeszy importerów przeciwko gwałtownemu spadkowi złotówki. Ciekawe czy pochwaliłby się nim? Póki co mówi, że wartość złotego obniżyła się bez interwencji rządu. Cóż, premier znany jest z pięknych i dwuznacznych sentencji.