Eurodolar jest obecnie - w poniedziałek, wczesnym rankiem - w okolicach poziomu 1,1130. Naturalnie to wartość dużo niższa od czwartkowych i piątkowych maksimów, sięgających nawet 1,1235. Korekty gwałtownych zwyżek można się było spodziewać.
Odrębną sprawą jest to, czy korekta ta pozwoli wyraźnie umocnić dolara, przez co rozumielibyśmy powrót poniżej górnego ograniczenia pokonanej już konsolidacji, czyli poniżej 1,1050-60. Otóż na to szanse są dużo mniejsze, bo jednak rynek powinien być (i pewnie jest) zdegustowany słabymi wartościami ISM i PMI z USA, jak też i odczytami piątkowymi z rynku pracy.
No dobrze, co do tych ostatnich, to oceny analityków były rozbieżne. Na pewno przyrost zatrudnienia był niewielki w stosunku do prognoz, poza tym obniżono też wyniki z grudnia, ale z drugiej strony niektórzy sądzą, że to, co udało się wygenerować, to i tak sumy relatywnie niezłe. Poza tym bezrobocie (stopa) spadło do 4,9 proc. i wzrosła płaca godzinowa.
Cóż, wydaje się, że to akurat w sam raz, by trochę zahamować proces deprecjacji dolara, nie wystarczy to jednak, aby całkowicie go cofnąć, chyba że pojawiłyby się jakieś nieoczekiwane tematy. Na razie jest jednak bardzo spokojnie. Na przykład powinna trwać sesja w Chinach, ale nie trwa, z uwagi na tamtejszy Nowy Rok.
Co dziś w programie? O 8:00 opublikowane zostaną grudniowe, niemieckie dane o produkcji przemysłowej. Prognozuje się tu +0,5 proc. m/m. O 9:00 będzie można poznać analogiczne odczyty dla Czech, Hiszpanii i Turcji, choć oczywiście trudno sądzić, by wstrząsnęły one głównymi parami walutowymi. Godzina 10:30 przyniesie nam indeks Sentix, mierzący nastroje inwestorów ze Strefy Euro. Po południu (o 14:15 i 14:30) przyjdą dane z Kanady – o rozpoczętych budowach domów i pozwoleniach na takowe, ale to oczywiście wiadomość dla osób grających na walucie kanadyjskiej.
Co w Polsce?
Nie będzie dziś krajowych danych makro, złoty powinien być więc uzależniony od czynników globalnych i ew. doniesień politycznych związanych z Polską, choć tu przełomu się nie spodziewamy.
Na parze EUR/PLN kurs to 4,4040 – całkiem przyzwoicie, jeśli rozpatrywać okres od połowy stycznia, kiedy to złoty mocno się osłabił. Wygląda na to, że nieco powyżej 4,40 formuje się wąska, tymczasowa konsolidacja, z oporem na 4,43.
Bardziej dramatyczna jest sytuacja na USD/PLN. Sam kurs 3,9570 jest wciąż niezły do zakupów w krótkim terminie, natomiast istotne jest to, czy obroni się linia trendu wzrostowego, łącząca dołki z 15 października i 28 grudnia. Na razie jej losy wciąż się ważą.
Układ świec z 4 i 5 lutego – oraz to, że dzisiejsza świeca rodzi się powyżej ostatniego zamknięcia – może sugerować, że trend się potwierdza i zawracamy w kierunku 4 zł, ale jeśli dolar nie wzmocni się zbytnio na głównej parze, to jest jeszcze szansa na to, że naruszona uprzednio linia na USD/PLN zadziała teraz jako opór.
Jeśli tak, to byłaby szansa na dojście w kolejnych kilku sesjach nawet do rejonu 3,86. Jeśli się jednak nie uda, to co prawda o 4,15 (styczniowe, rekorodowe szczyty) na razie się nie martwimy, ale powrót do 4,05 – 4,06 zdawałby się realny, szczególnie w scenariuszu, w którym na EUR/USD zeszlibyśmy do 1,1060.