Interpretowanie wypowiedzi przedstawicieli banków centralnych, a zwłaszcza oficjalnych komunikatów, to nierzadko zadanie równe trudne i niewdzięczne jak interpretowanie przepowiedni starożytnych wróżek greckich.
Zwano je, jak pamiętamy, pytiami - ale pytia miała na swoje usprawiedliwienie przynajmniej to, że przemawiały przez nią siły nadprzyrodzone (albo też, że była oszołomiona pewnymi substancjami psychoaktywnymi).
Bankierzy centralni tymczasem robią to nam umyślnie. Efekt jest taki, że wiele osób widzi w komunikatach (przynajmniej w niektórych, tych mniej jednoznacznych) mocno odmienne rzeczy. I tak np. wczorajszy komunikat FOMC przez część obserwatorów rynku interpretowany był jako mało gołębi, przez innych - jako jak najbardziej gołębi.
Przychylamy się raczej do tej drugiej hipotezy, choć trzeba przyznać, że w opublikowanym tekście wszystko było mocno wyważone. Z jednej strony Rezerwa przyznała, że stopa funduszy federalnych będzie przynajmniej przez pewien czas poniżej takich poziomów, jakie miałyby być osiągnięte w dłuższym terminie (aczkolwiek nawet po kilku podwyżkach to wciąż będą takie właśnie poziomy; to już nasz dopisek). Podtrzymano też politykę reinwestowania odsetek z zapadających obligacji, było też kilka negatywnych opinii o stanie gospodarki (np. o tym, że w końcówce ubiegłego roku wzrost gospodarczy spowolnił w USA, że inflacja jest niska z powodu spadku cen energii etc.).
Z drugiej strony, przyznano, że np. powstają nowe miejsca pracy, a więc, że pod tym względem gospodarka rozwija się pomyślnie. Poza tym było kilka uwag raczej oczywistych czy banalnych, w rodzaju, że Fed realizuje swój mandat, że polityka pozostaje akomodacyjna itd.
Nie spodziewaliśmy się szoku po publikacji - i go nie było. Eurodolar wybił na krótko trochę ponad poziom 1,09 - tj. dolar się osłabił, czyli rynek odebrał komunikat jednak jako umiarkowanie gołębi - ale potem wykres zaczął zawracać. Jesteśmy przy 1,0870-80, trwa więc w najlepsze ta sama konsolidacja, która zaczęła się u progu grudnia.
Dziś w kalendarium m.in. niemieckie dane o imporcie (o 8:00) czy hiszpańskie o bezrobociu i sprzedaży detalicznej (o 9:00). Hiszpania nie jest "na językach" tak bardzo jak np. 3 lata temu, ale oczywiście warto czasem zerknąć, co dzieje się w punktach zapalnych na obrzeżach UE – w Grecji, Hiszpanii czy Portugalii. Poza tym o 10:30 poznamy PKB Wielkiej Brytanii za IV kw. (to wieść dla tych, którzy kupują czy sprzedają funty; GBP/PLN jest przy 5,86). O 11:00 pojawią się wskaźniki koniunktury gospodarczej dla Eurolandu, ale ważniejsza będzie np. niemiecka inflacja (o 14:00) czy amerykańskie dane o zamówieniach (o 14:30; równolegle z informacją nt. wniosków o zasiłek).
Co ze złotym?
O 14:00 poznamy protokół ze styczniowego posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej. Co do kursów par, które badamy, to USD/PLN jest na 4,1160, zaś EUR/PLN na 4,4760. To, że na EUR/PLN utrzymuje się konsolidacja, nie zaskakuje, ważniejszy jest natomiast fakt, że trwający blisko miesiąc trend zwyżkowy na USD/PLN też zdaje się rozmywać i przeradzać w konsolidację.
Jest to zawsze jakaś pociecha dla tych, którzy muszą nabywać dolary w najbliższych dniach - bo jednak mogą dać 4,10 – 4,12 za sztukę, a nie np. 4,15. Wciąż jednak atmosfera w Polsce i na świecie nie jest na tyle dobra, by mogło ruszyć grubsze umocnienie PLN.