Kurs głównej pary walutowej, czyli eurodolara, sytuuje się dziś rano w pobliżu 1,12. Wczorajsze minima sięgały mniej więcej 1,1180, więc z tej perspektywy mamy oczywiście zysk dla euro - niewykluczone jednak, że jest on czysto korekcyjny.
Co prawda nie wszystkie dane makro w ostatnich dniach, np. wczoraj, były dobre dla Amerykanów (ot, choćby indeks Fed z Filadelfii rozczarował), ale atmosfera w FOMC zdaje się być coraz bardziej jastrzębia. A przynajmniej taki obraz kreują tacy oficjele jak Rosengren, Lacker, Lockhart, Williams czy George. Taka była również wymowa zapisków FOMC - w każdym razie tak potraktował to rynek.
Dziś o 15:00 usłyszymy wypowiedź Daniela Tarullo z zarządu Fed, poza tym w programie m.in. inflacja PPI dla Niemiec (o 8:00), bilans płatniczy Eurolandu (o 10:00) oraz dane o sprzedaży domów na rynku wtórnym w USA (o 16:00). W programie również wskaźnik zamówień według Konfederacji Przemysłu Brytyjskiego (o 12:00, naturalnie to może interesować graczy działających na funcie) oraz dane z Kanady o sprzedaży detalicznej i inflacji CPI (o 14:30).
Nasz orzeł
O 14:00 poznamy krajowe wskaźniki koniunktury gospodarczej, pakiet przygotowany przez GUS. Odczyty te same w sobie są nawet ciekawe, ale na walutę raczej nie wpływają, tak więc istotniejszy będzie klimat wokół eurodolara. Wzmacnianie waluty USA, jeśli będzie kontynuowane, na pewno nie będzie nam służyć na USD/PLN, ale i na EUR/PLN będzie raczej kłopotliwe.
Na USD/PLN przebiliśmy już kwietniowe szczyty i mamy 3,9360. Jeśli dojdzie do mocniejszego przebicia 3,94, to tak naprawdę możemy dość szybko dobić do 4 zł. Na EUR/PLN grozi nam natomiast powrót do 4,4360-70 - przy czym teraz mamy 4,41. Na tej parze od 25 kwietnia można mówić o szerokiej konsolidacji, po ostatnich zawirowaniach jej dolne ograniczenie to ok. 4,3560.