EUR/USD zachowuje się dziś dość spokojnie, przy czym w ciągu sesji europejskiej przewagę powoli zdobywa euro.
Minima notowane rano to około 1,1170, teraz jesteśmy powyżej 1,12, było już 1,1220. Może to sugerować, że wsparcie wytrzymało i teraz nadchodzi znów czas silniejszego euro. Ograniczeniem dla wzrostów mogłaby być dawna linia trendu zwyżkowego, mierzona dołkami z 2, 9 i 16 marca.
Dane makro nie były dziś ani bardzo istotne same w sobie, ani szokujące z powodu odstępstwa od prognoz. Indeks cen domów S&P/Case-Shiller dla 10 amerykańskich metropolii wzrósł o 5,1 proc. r/r, a spodziewano się 5,3 proc. Dla 20 metropolii wynik to 5,7 proc. (zakładano 5,8 proc.). Nawiasem mówiąc, to dane za styczeń, a więc dość opóźnione.
Conference Board zaufania konsumentów wyniósł 96,2 pkt (odczyt marcowy), gdy przewidywano 94 pkt. Wynik za luty podwyższono z 92,2 pkt do 94 pkt. To dobry odczyt i teoretycznie jest on pro-dolarowy, ale rynek czeka tak naprawdę na payrollsy, które poznamy dopiero w piątek. Poza tym dziś jeszcze wypowie się Janet Yellen – mianowicie o 18:20. W tym aspekcie przewidywania są niepewne – sama Yellen na ostatnim posiedzeniu Fed wypadła nader gołębio, ale ostatni tydzień przyniósł parę jastrzębich wypowiedzi członków FOMC. Wypowiedzą się dziś także Dudley i Kaplan.
Na złotym
EUR/PLN balansuje na charakterystycznym pograniczu, jest 4,2520. Euro zatem zarobiło, złoty stracił, poniekąd w zgodzie z kierunkiem zmian na eurodolarze. Nie znaczy to, że szanse na 4,2280 czy 4,2080 zostały całkiem pogrzebane, ale nawet realizacja takiego ruchu nie zmieni naszej ogólnej hipotezy, że trend spadkowy na EUR/PLN trwa już na tyle długo, iż prawdopodobnie znajduje się finalnej fazie. W każdym razie naturalne byłoby uformowanie konsolidacji na niskich poziomach lub nawet dokonanie większej korekty.
Co się tyczy USD/PLN, to widzimy kurs 3,7960. Złoty trzyma się tu całkiem mocno w porównaniu z minionym tygodniem, wsparcie lokować można przy 3,7655.