Wskaźnik PMI dla usług poznamy dziś w różnych odsłonach lokalnych. Będzie więc on opublikowany m.in. dla Francji (9:50), Niemiec (9:55) i Strefy Euro (o 10:00), a także dla Wielkiej Brytanii.
Wydaje się jednak, że w kontekście eurodolara najistotniejsze będą publikacje z USA, które pojawią się o 15:45 (PMI) oraz o 16:00 (ISM dla usług wraz z indeksem aktywności biznesowej).
Piątek był czasem rozczarowania: dane z rynku pracy Stanów Zjednoczonych (tzw. payrollsy) wypadły słabo, by nie rzecz – mizernie. EUR/USD, który tego samego dnia testował 1,1150 – po publikacji wybił się ponad 1,1315. Oczywiście później rynek ochłonął i jeszcze przed rozpoczęciem soboty naszego czasu notowano 1,12. Tym niemniej dziś rano mamy 1,1230-40. Pokazuje to, że jest pewna siła w tym kierunku, by obniżać wartość dolara – chyba że jakieś odczyty spowodują nowy wzrost wiary w to, że w grudniu nastąpi podwyżka stóp (bo że nastąpi w październiku – to bardzo wątpliwe).
Jeśli połączymy szczyty z 24 sierpnia (szczyty knotów świec dziennych na wykresie EUR/USD) oraz 18 września – to wyjdzie nam rodzaj trendu wzrostowego, przy czym maksima piątkowe tej linii nie pokonały, a jedynie – w przybliżeniu – ją przetestowały. To sugerowałoby, że ów mini-trend się potwierdził, tj. że ceny będą szły (generalnie rzecz biorąc) na południe. Naturalnie słabe dane z USA to utrudniają, podobnie jak fakt, że okolice 1,11 (czy nawet 1,1150) mogą być mocnym wsparciem technicznym, a w dodatku w Strefie Euro trwa operacja QE. Co więcej, jak wspomnieliśmy, dziś rano eurodolar zdaje się przeć na północ, choć sesja jeszcze się na poważnie nie rozkręciła.
Długoterminowy trend na wykresie jest łagodny, ale wzrostowy – od marcowych dołków. Byłoby naturalne przetestowanie go, jeśli nie wręcz przebicie – ale to wymagałoby mocnej wiary we w miarę rychłą podwyżkę stóp. Gdyby np. dzisiejsze PMI dla usług były słabe, gdyby wypowiedzi luminarzy Fed były gołębie – to tej wiary zacznie brakować.
Na złotym
EUR/PLN sytuuje się przy 4,25. Na razie ceny są minimalnie niżej niż maksima piątkowe, co teoretycznie mogłoby sugerować, że nastąpiło już jakieś przesilenie i że wracamy na południe (choćby lekko, korekcyjnie) – ale doprawdy, skala ruchów i czas, który upłynął, są zbyt małe, by stawiać takie diagnozy. Równie dobrze może być tak, że rynek spróbuje podbić notowania przynajmniej do maksimów sierpniowy przy 4,2650-60, w każdym razie jeśli eurodolar faktycznie dziś wzrośnie. A tak może być, jeśli rynek, zniechęcony słabymi payrollsami i tym, że odczyt PMI dla przemysłu był neutralny, zaś ISM dla tego sektora – słabszy od prognoz (w ubiegły czwartek) – będzie odchodził od dolara.
Na USD/PLN mamy 3,7850. Owszem, złoty miał dobre momenty w piątek, poniżej 3,76 na kupno dolarów – ale teraz jesteśmy nieco wyżej. Wykres lekko się osuwa, ale niewykluczone, że ruchy te nie przebiją ostatnich, chwilowych dołków. Jutro RPP podejmie decyzję w sprawie stóp procentowych i wyda komunikat po posiedzeniu. Rentowność polskich obligacji 10-letnich jest nisko (2,666 proc.), co powinno pomagać złotemu, ale aż tak bardzo nie pomaga. Nastąpiło już zresztą odbicie od wsparcia na 2,617-619 proc.