Taki kierunek, zdaniem Rosengrena, uprawniałby podwyżkę stóp.
Również i sama Janet Yellen, mimo tradycyjnej zasłony z niejasnych słów, generalnie potwierdziła, że w relatywnie niedalekiej przyszłości będzie można czy nawet będzie trzeba zacieśnić politykę monetarną w Stanach. Jest jednak niemal pewne, tak przynajmniej uważa się na rynku (na co wskazują nie tylko wypowiedzi tzw. ekspertów, ale i wycena dolara), że piątkowe dane ten proces zacieśniania opóźnią.
Yellen, dodajmy, ostrzegała także przed Brexitem jako wydarzeniem, które może mieć nader poważne skutki gospodarcze. Ale to już nieco inne zagadnienie, my skupmy się na eurodolarze, który dziś rano jest przy 1,1350-55.
Czyżby czekało nas parę dni konsolidacji gdzieś w rejonie 1,1325 - 1,1375? Niewykluczone, że tak. Rynek prawdopodobnie jest trochę zdezorientowany. Z jednej strony dane z rynku pracy Stanów były marne, a poza tym wielu i tak głosi (posiłkując się lekko spiskową metodologią, ale to niekoniecznie jest takie złe), że istotą działań Fed są sztuczne próby napędzania rynków tanim pieniądzem generowanym na potrzeby banków i spekulantów. Tym samym Fed miałby chcieć tylko drukować i drukować (metaforycznie rzecz jasna, np. poprzez niskie stopy).
Z drugiej strony, było przecież wiele głosów relatywnie jastrzębich w kręgu Rezerwy na przestrzeni ostatnich tygodni i miesięcy. Sama Janet Yellen mimo ostatnich publikacji makroekonomicznych nie dokonała jakiegoś dramatycznego zwrotu w tej kwestii.
Taki układ - czyli perspektywa wstrzymania podwyżek na kilka miesięcy przy jednoczesnym podejrzeniu, że jednak w tym roku do jakiegoś ruchu w górę dojdzie - uprawniałby skonsolidowanie eurodolara na pewien czas. A co potem?
Choć generalnie spodziewamy się w perspektywie długoterminowej umocnienia dolara, to jednak nie można wykluczyć, że nim do tego dojdzie, gracze spróbują raz jeszcze przetestować wyższe poziomy - rzędu 1,15 - 1,16. W takim układzie cała historia - od początku grudnia 2015 licząc - byłaby powtórzeniem wzoru z okresu marzec - październik 2015, kiedy to najpierw był trend wzrostowy z dwukrotnym testowaniem wysokich poziomów, po czym doszło do odwrotu na południe.
Co się tyczy dzisiejszych danych, to o 8:00 poznamy niemiecką produkcję przemysłową za kwiecień, zaś o 11:00 dynamikę PKB Strefy Euro za I kwartał. W USA podane będą jedynie informacje o kosztach i wydajności pracy (o 14:30). Z innych informacji można wspomnieć, że o 6:30 określona zostanie stopa procentowa dla Australii, o 7:30 zaś dla Indii. W obu przypadkach prognoza zakłada brak zmian, czyli mają pozostać poziomy odpowiednio 1,75 proc. i 6,50 proc.
Sytuacja złotego
Brakuje dziś danych makro z Polski, natomiast jeśli chodzi o jakieś wydarzenia, to mamy je dopiero jutro: RPP określi stopy i opublikuje komunikat. Na rynku zakłada się utrzymanie dotychczasowych poziomów, tj. w szczególności stopy referencyjnej 1,5 proc.
Na USD/PLN mamy 3,8360, nie wygląda to źle, a nawet całkiem przyzwoicie, ale zakładamy teraz raczej korektę niż parcie na dół. Złoty i tak już sporo zyskał. Analogicznie może być na EUR/PLN, gdzie teraz notujemy 4,3550. Tutaj może się jeszcze uratować szeroka konsolidacja, którą mierzyć można od końca kwietnia, jakkolwiek została ona naruszona.