Mówienie o szoku jest tak naprawdę trochę na wyrost. Sama wymowa komunikatu Rezerwy Federalnej, podanego wczoraj wieczorem, nie była aż tak zaskakująca - tym niemniej ruch w dół po publikacji okazał się znaczny. Dość powiedzieć, że notowano dziś na EUR/USD nawet poziomy niższe niż 1,2560.
Rynek odebrał więc sygnał z FOMC jako jastrzębi. Cóż, faktycznie zakończono program QE, a wizja podwyżki stóp w Stanach w jakiś sposób ciąży nad rynkiem. Dolar więc zyskuje na wartości.
Z drugiej strony, po testowaniu dołków mamy pewien powrót na wyższe poziomy, hamowany być może tym, że odczyt z USA (dynamika PKB za III kw.) okazał się dobry, lepszy od prognoz (3,5 proc. wobec 3,0 proc.). Para wychodzi lekko ponad poziom 1,26. Teraz kolejnym ważnym punktem w rozpisce będzie 6 listopada, czyli termin posiedzenia Europejskiego Banku Centralnego.
Wiele wskazuje jednak na to, że to nie pomoże euro. Tym niemniej wydaje się, że do tego czasu będą jeszcze zdarzały się poziomy takie jak te, które notowano w ostatnich dniach (a więc rzędu 1,27 i więcej). Komunikat Fed nie był na tyle silny, by np. już teraz bić kurs do 1,25, choć po posiedzeniu EBC trzeba się z takim scenariuszem liczyć.
Umocnienie
Umocnienie złotego należy rozumieć jako relatywne. Owszem, dziś polska waluta już trochę zyskiwała do dolara, ale było to schodzenie z wysokiej górki na USD/PLN. Mieliśmy tu wyjścia powyżej 3,36, a o 15:00 notowany jest poziom 3,3445, a więc mamy do czynienia z poprawą. Zejście do wsparcia w okolicach 3,3280 – 3,33 dziś już jednak się nie zdarzy, choć możliwe, że jutro lub w początkach przyszłego tygodnia będzie można chwytać takie kursu. I raczej będzie warto to robić, bo zasadniczo złoty może stracić na wartości w dłuższym terminie.
Na EUR/PLN notujemy 4,2160, to poprawa w porównaniu z maksimami rzędu 4,2275, jakie dziś się zdarzały. Ogólnie jednak na tej parze cały czas panuje konsolidacja.