Kolejne banki poszły w ślad m.in. Fed i ECB i obniżyły stopy procentowe. Do tego grona dołączyły banki z Korei Południowej, Tajwanu i Hongkongu.
Ten ostatni obniżył stopy już drugi raz w dość krótkim czasie, łącznie o 150 bp. Bank Japonii nie zmienił stóp procentowych (obecnie na poziomie 0,5%), jednak wyraził poparcie dla globalnej akcji i zaaplikował systemowi bankowemu dodatkową płynność. Warto przy tej okazji wspomnieć, iż ta zgodność we współpracy jest potrzebna na znacznie dłużej niż tylko epizod obniżenia stóp procentowych.
Jeśli przedstawiciele największych gospodarek będą chcieli wyciągnąć na poważnie wnioski z obecnego kryzysu, będą skłonni również do wspólnych ustaleń w zakresie regulacji i nadzoru, a to oznaczałoby spore zmiany w obecnym systemie finansowym.
Amerykański Sekretarz Skarbu, Henry Paulson zdaje się wyciągać wnioski z krytyki jego planu. W odpowiedzi na ogłoszony plan pomocy brytyjskiego rządu (który zebrał lepsze opinie), zaznaczył co prawda, iż rozwiązania wszędzie nie muszą być takie same, jednak będzie rozważał również zasilenie kapitałowe banków, gdyż podpisana ustawa mu na to pozwala.
Przy zasileniu kapitałowym bank zyskuje dodatkową przestrzeń do amortyzacji strat, a ze względu na efekt dźwigni może to być rozwiązanie wymagające znacznie niższych kwot. Z drugiej strony oznacza ono rozwodnienie kapitału i wejście państwa do akcjonariatu, co z pewnością nie podoba się wielu bankierom - być może również Paulsonowi (wieloletniemu prezesowi Goldman Sachs).
Dziś mamy kolejny spokojny dzień jeśli chodzi o publikacje danych makroekonomicznych. Brytyjskie dane o bilansie handlowym (godzina 10.30) nie powinny przyciągać większej uwagi rynku.
Waluty - Latynosi interweniują
Od dobrych kilku dni to co najważniejsze na rynkach walutowych toczy się nie na parze EURUSD, a USDJPY i walutach rynków wschodzących. Z powodu wyraźnego wzrostu niepewności japońska waluta generalnie zyskuje, zaś waluty rynków wschodzących tracą - niektóre bardzo mocno. Jen zyskiwał najbardziej w pierwszej części dnia, co było jeszcze pokłosiem bardzo dużych spadków w Azji, a także fatalnego początku notowań w Europie.
Przed południem na parze USDJPY mieliśmy minimum na poziomie 98,58, coraz bliżej marcowego dołka na poziomie 95,72 (jednak przy całkiem innym poziomie EURUSD, co utrudnia to porównanie). W zilustrowaniu percepcji ryzyka lepszy będzie tu kurs EURJPY, który odnotował minimum wynoszące 134,14 - poziom najniższy od sierpnia 2005 roku. Sytuacja zaczęła się uspokajać po godzinie 13.00, kiedy dokonane zostały skoordynowane obniżki stóp - notowania USDJPY powróciły powyżej poziomu 100,00 i nawet euro chwilowo zyskiwało wobec dolara.
Najgoręcej było jednak na rynku walut z krajów Ameryki Południowej. Mimo, iż jeszcze przed rozpoczęciem handlu na tych rynkach mieliśmy informację o niższych stopach (która za pośrednictwem EURUSD pomogła złotemu, czy forintowi), notowania rozpoczęły się od bardzo silnej wyprzedaży. W pewnym momencie meksykańskie peso traciło już ponad 13% (niemal 30% od początku tygodnia!), zaś brazylijski real 9%. Inne waluty tego regionu traciły nieco mniej.
W tym momencie banki centralne obydwu krajów zdecydowały się na interwencje walutowe. Jest to krok słuszny ze względu na fakt, iż silne osłabienie waluty oznacza dla tych krajów nie tylko wyższą inflację, ale także pęczniejące długi przedsiębiorstw (które ze względu na wysokość stóp procentowych często pożyczały za granicą, swoją drogą, to właśnie jeden z głównych powodów kryzysu azjatyckiego z 1997 roku).
W odróżnieniu od doświadczeń z lat 80-tych i 90-tych, te ruchy nie są skazane na niepowodzenie, gdyż kilkuletni boom surowcowy wypełnił kasy banków centralnych rezerwami. Łącznie Brazylia i Meksyk posiadają rezerwy opiewające na kwotę blisko 300 mld USD. Interwencje okazały się póki co skuteczne - wczorajsze spadki zostały skorygowane i jest to dobra wiadomość również dla złotego. Być może dziś będziemy mieli w końcu nieco spokojniejszy handel.
Surowce - Niektóre surowce są już tanie
Jeśli ostatnie ruchy banków centralnych przynajmniej uspokoją atmosferę na rynkach finansowych, rynek surowcowy będzie mógł powoli wracać do normalności. Inwestorzy nie będą już bowiem traktować go jako skarbonki z kapitałem, który potrzebny jest gdzie indziej i zaczną się zastanawiać, które surowce stały się naprawdę atrakcyjne przy nowych, niższych cenach.
Na pierwszy ogień poszły ziarna, które powinny stracić relatywnie najmniej na spowolnieniu gospodarczym. Zwyżka zaczęła się już wczoraj ok. południa i od tego czasu soja podrożała aż o 8% (do 980 USD za 100 buszli), kukurydza nieco ponad 5% (do 432 USD), zaś pszenica o 4% (do 613 USD). W pierwszym przypadku dodatkowym motywem jest oczekiwanie na niższy areał zasiewów w USA, który mógłby ograniczyć podaż w przyszłości. W końcu odbiły również ceny miedzi, która wczoraj kosztowała w pewnym momencie już tylko 5237 USD.
To bardzo blisko ostatniego już wsparcia, które znajduje się na poziomie 5170 USD. Tona miedzi podrożała o 100 USD, co oczywiście nie wyklucza niebezpieczeństwa przełamania wsparcia, w sytuacji gdyby złe nastroje rynkowe miały się utrzymać. Zwyżka ropy została bardzo szybko powstrzymana przez dane, które pokazały bardzo wyraźny wzrost zapasów. Zapasy ropy i benzyny wzrosły łącznie o ponad 15 mln baryłek, nieznacznie obniżyły się tylko zapasy destylatów.