Dziś rano pisaliśmy, że prognoza dla indeksu ZEW z Niemiec zakłada wzrost z -3,6 pkt do 0,5 pkt. Faktycznie, takie właśnie były przewidywania, ale realny wynik, podany o 11:00, to 11,5 punktu.
To naturalnie ogromne zaskoczenie, szczególnie że wskaźnik opracowywany przez instytut ZEW uchodzi za jeden z ważniejszych mierników kondycji gospodarki niemieckiej.
Nic dziwnego, że taki odczyt tchnął nowe siły w stronę popytową na głównej parze walutowej. Tak oto dzisiejsze maksima na EUR/USD wykraczały ponad 1,2540, a i po 15:30 utrzymuje się jeszcze niezły poziom 1,2520. Z drugiej strony, wygląda na to, że nawet taki silny impuls z Niemiec nie wystarczył, by sytuację odmienić w sposób trwały i znaczący, czyli np. na tyle, by osiągnięto opór na 1,2630.
Teraz piłeczka jest po stronie FOMC, czyli amerykańskiego odpowiednika naszej RPP. Otóż jutro po 20:00 poznamy protokół z posiedzenia tego gremium, który określi sytuację na eurodolarze. Owszem, jeśli rynek uzna, że doniesienia z USA nie są pro-dolarowe, to w połączeniu z dobrym poziomem ZEW możliwe będą ponowne próby podbijania kursu euro. Problem jednak w tym, że ZEW to tylko jeden wskaźnik, a choćby w tym tygodniu poznamy jeszcze indeksy PMI ze Strefy Euro. Jeśli one nie wypadną tak pomyślnie, to jednak znów zatriumfuje dolar - a być może zatriumfuje po samym tylko protokole FOMC.
Złoty zyskał
Notowano dziś, na fali ruchów eurodolara, naprawdę niezłe poziomy na kupno dolara - w każdym razie w relacji do cen widzianych w dotychczasowej części listopada. Otóż zdarzały się zejścia nawet poniżej 3,3630, choć rano byliśmy 2 grosze wyżej. Dobre nastroje ogólne poprawiły też pozycję złotego względem euro, na EUR/PLN mamy bowiem 4,2140. Ostatecznie jednak oceniamy, że to raczej dobre okazje niż zapowiedź kompletnej odmiany ogólnej tendencji i jakiejś dłuższej fali aprecjacji PLN.