Szczyt G-20 w zasadzie niczego nie wniósł, rozmowy były „grzeczne”, ostatnich pomysłów Trumpa nikt nadmiernie nie skrytykował, co pokazuje, że środek ciężkości zaczyna przesuwać się na bilateralne negocjacje prowadzone w zaciszach gabinetów i kuluarach oficjalnych spotkań.
W poniedziałek prasa donosiła, że Niemcy wysłali swoich negocjatorów do Waszyngtonu w celu złagodzenia wzajemnych tarć po ostatnim nałożeniu wyższych ceł na stal i aluminium.
We wcześniejszych komentarzach zwracałem uwagę, że Trump rozgrywa ten temat, jako narzędzie do wywierania wpływu na swoich kluczowych partnerów – temu ma służyć furtka dopisywania wybranych krajów na listę wykluczeń (ich wyższe cła nie obowiązują). Nie można wykluczyć, że USA ostatecznie będzie zależeć na zbudowaniu szerszego frontu przeciwko Chinom, chociaż najpewniej Biały Dom wykona pierwszy ruch – plotki nt. wprowadzenia wyższych ceł na chińskie produkty z obszaru technologii i telekomunikacji już w najbliższy piątek, nie zostały potwierdzone, ale wątek pozostał tak naprawdę w zawieszeniu. Niemniej atmosfera jest taka, że nikt oficjalnie nie chce wojen handlowych na dużą skalę, to jest temat, który mógł zostać w ostatnim czasie nadmiernie „przereagowany” przed media i rynki.
Dzisiaj wydarzeniem jest kończące się wieczorem posiedzenie amerykańskiego FED-u. Z racji przesunięcia czasu komunikat poznamy już o godz. 19:00, razem z nowymi projekcjami makroekonomicznymi (w tym wykresem oczekiwań odnośnie ścieżki stóp procentowych, czyli dot-plot). Natomiast pół godziny później rozpocznie się konferencja prasowa Jerome Powella. O tym, co mogą przynieść dzisiejsze informacje z FED pisałem już w ostatnich dniach.
Przytoczę tylko kluczowe wnioski - FED może nie być zbyt chętny do podbijania scenariusza czterech podwyżek stóp procentowych ze względu na niepewność dotyczącą skali odbicia inflacji, ale i też ostatnich, protekcjonistycznych działań Białego Domu (chociaż akurat tego przedstawiciele tego gremium teraz oficjalnie nie powiedzą). Nawet jeżeli komunikat po kolejnej podwyżce stóp o 25 p.b., czy też projekcje makro (w tym wykres oczekiwań pl-dot) mogą stworzyć „jastrzębie” preteksty, to „ostrożne” podejście Jerome Powella podczas konferencji prasowej może je zgasić.
Reasumując, dolar pozycjonował się w ostatnich dniach pod FED lekko zyskując, ale dzisiejsze informacje mogą nie dać nowego, konkretnego paliwa do zwyżek. Korekta jest możliwa, co zresztą widać dzisiaj rano. USD zyskuje nieznacznie głównie w relacji do walut ryzykownych, z grupy G-10 taki ruch widoczny jest tylko na walutach Antypodów (zwłaszcza NZD, który pozostaje słabszy w oczekiwaniu na dzisiejsze posiedzenie RBNZ o godz. 21).
Komunikat RBNZ to drugi istotny „event” – tu jednak zaskoczeń nie będzie. Trudno spodziewać się istotniejszych zmian w przekazie banku w porównaniu z tym, co usłyszeliśmy w lutym. Pełniący obowiązki prezesa Grant Spencer, raczej nie będzie miał nadmiernych powodów do tego, aby „układać dywan” Adrian'owi Orr'owi, który oficjalnie przejmie stery w RBNZ w przyszłym tygodniu. Tym samym osłabienie się NZD jest raczej czasowe, a naruszenie wsparcia na wykresie NZD/USD w rejonie 0,7175-85 może być chwilowe.
Na tygodniowym układzie koszyka BOSSA USD brakuje nowych sygnałów. Jesteśmy ponad ważnym wsparciem przy 75,95 pkt., a poniżej istotnego oporu przy 76,93 pkt., który jednocześnie zbiega się z istotną linią trendu spadkowego rysowaną od grudnia 2016 r. Układ MACD jest pozytywny, ale pamiętajmy, że tydzień jeszcze się nie zamknął. Bardzo trudno wyrokować, jakie będzie ostateczne rozstrzygnięcie.