O tym, jak układały się losy głównej pary w ostatnich miesiącach, pisaliśmy w piątek wieczorem – dość szczegółowo. Wykres, po tymczasowym (jak się okazało) badaniu niższych okolic, nawet pod 1,16, powrócił do dawnej konsolidacji, tej z sierpnia, września i dużej części października.
Co prawda nie jesteśmy jeszcze przy 1,21, czyli przy ostatecznych szczytach, natomiast notujemy 1,1930 i więcej. Powody osłabienia dolara były rozmaite: np. spadek pewności co do powodzenia planów podatkowych Trumpa, postawa Fed (plan podwyżki w grudniu, ale być może gołębie nastawienie w roku 2018), niektóre dobre dane makro z Eurolandu i Niemiec w szczególności. W piątek 24 listopada słabiej od prognoz wypadły z kolei PMI dla przemysłu i usług w USA.
Dziś w programie mamy naprawdę mało: o 16:00 w Stanach poznamy październikowe dane o sprzedaży nowych domów, o 16:30 poznamy Dallas Fed dla przemysłu.
Jutro w programie mamy m.in. brytyjskie dane o sprzedaży detalicznej, indeks S&P/Case-Shiller z USA, mierzący ceny domów, indeks cen nieruchomości FHFA i inne publikacje. W nocy z poniedziałku na wtorek wypowiedzą się Neel Kashkari i William Dudley z Rezerwy Federalnej.
Na złotym
Euro-złoty pozycjonuje się przy 4,2035 – na USD/PLN mamy 3,52. W tym drugim przypadku to już testowanie dolnych ograniczeń szerokiej konsolidacji, która obowiązuje od lipca i zawiera się w zakresie 3,51 – 3,70 (w przybliżeniu, rzecz jasna).
Na euro-złotym pokonano niedawno konsolidację, której dolnym rewirem był poziom 4,22. Wymowne byłoby zejście poniżej 4,20, choć jeszcze to nie nastąpiło. Co prawda euro jest mocne na głównej parze, ale złoty i tak zyskuje, ponieważ temat wynika z braku zaufania do dolara. Do tego mamy – generalnie – dobre dane gospodarcze z Polski.