Wygrana PiS w niedzielnych wyborach parlamentarnych w Polsce była w cenach. Perspektywa samodzielnych rządów już nie. To będzie działać na wyobraźnię inwestorów. Przestraszyć mogą się zwłaszcza inwestorzy zagraniczni.
Po ośmiu latach rządów Platformy Obywatelskiej doszło do zmiany władzy w Polsce. W niedzielnych wyborach parlamentarnych zwyciężyło Prawo i Sprawiedliwość (PiS). Partia ta, według wciąż sondażowych danych, zdobyła 38 proc. głosów, co przekłada się na 238 mandatów w 460 osobowym parlamencie.
Na drugim miejscu znalazła się Platforma Obywatelska z poparciem na poziomie 23,4 proc. i 135 mandatami w Sejmie. Do parlamentu dostał się jeszcze Kukiz (9,1 proc., 44 mandaty), Nowoczesna (7,2 proc., 24 mandaty) i PSL (5,7 proc., 18 mandatów). Na granicy progu wyborczego balansuje natomiast KORWIN (4,9 proc.), który jeszcze może pozbawić PiS większości parlamentarnej.
Zwycięstwo PiS nie jest zaskoczeniem. Jednak już perspektywa samodzielnych rządów nie została uwzględniona w cenach polskich aktywów. To może działać na wyobraźnię inwestorów. Przestraszyć mogą się zwłaszcza gracze z zagranicy. Możliwość pełnej realizacji pomysłów gospodarczych pojawiających się w kampanii wyborczej, często mocno kontrowersyjnych, będzie odebrana przez nich jako nowy czynnik ryzyka. Dla przynajmniej części zagranicy w niedzielę Polska weszła na ścieżkę węgierską. Dlatego dzisiejsza reakcja warszawskiej giełdy i złotego będzie negatywna.
Wcześnie rano na rodzimym rynku walutowym jest względnie spokojnie. Po nocnym osłabieniu złotego, teraz ma miejsce odrabianie strat. I tak kurs EUR/PLN testuje poziom 4,25 zł wobec 4,2451 zł w piątek na koniec dnia. Notowania USD/PLN kształtują się natomiast na poziomie 3,8482 zł, a CHF/PLN 3,9450 zł. Pary te zamknęły poprzedni tydzień odpowiednio na poziomie 3,8546 zł i 3,9404 zł. Trzeba założyć, że te spokój jest tylko pozorny i gdy rozpocznie się normalnych handel polską walutą to znajdzie się ona pod presją sprzedających.
Z punktu widzenia złotego oraz polskiego długu wyniki niedzielnych wyborów parlamentarnych zwiększają szansę na obniżkę stóp procentowych w Polsce w przyszłym roku. Należy pamiętać, że wówczas zmieni się skład Rady Polityki Pieniężnej (RPP) oraz prezes Narodowego Banku Polskiego (NBP). Nowa RPP będzie dużo bardziej gołębia niż obecna i zdecydowanie bardziej nastawiona na wspieranie wzrostu gospodarczego. W sytuacji więc, gdy wzrost gospodarczy w Polsce jest niższy od zakładanego, deflacja dłuższa, a powrót inflacji do celu daleko na horyzoncie, szanse na jednorazową dostosowawczą obniżkę stóp w Polsce o 25-50 punktów bazowych w przyszłym roku rosną. Szczególnie, że za takim scenariuszem przemawia również sytuacja globalna. Mianowicie utrzymujący się strach o Chiny, połączony z perspektywą dalszego poluzowania polityki monetarnej w strefie euro oraz prawdopodobieństwo odłożenia podwyżek stóp w USA na przyszły rok.
Gdyby w przyszłym roku doszło do cięcia stóp procentowych przez RPP to na ich podwyżkę trzeba by zaczekać do drugiej połowy 2017 roku. Jeszcze w wakacje zakładano, że stanie się to rok wcześniej, a teraz rynkowy konsensus mówi o początku 2017 roku.
Mając powyższe na uwadze należy przyjąć, że złoty nie tylko dziś, ale do końca roku może pozostawać pod presją sprzedających. Aczkolwiek nie trzeba się spodziewać jego gwałtownej wyprzedaży. Kurs EUR/PLN ma szansę znaleźć nowy poziom równowagi blisko 4,30 zł. Para CHF/PLN wróci w okolice 4 zł. Poziom 4 zł będzie też celem dla dolara. Przy czym, w tym ostatnim przypadku dużo zależeć będzie od tego, czy Fed zdecyduje się w tym roku podnieść stopy, czy też wstrzyma się do roku przyszłego? Odpowiedź na to pytanie poznamy jeszcze tym tygodniu na posiedzeniu Fed. Wówczas oczekujemy wyraźnego sygnału co do kolejnych kroków.
Negatywnie na wyniki wyborów zareagują warszawska giełda. Na otwarciu spadki indeksu WIG20 mają szansę przekroczyć 1 procent. Pod presją sprzedających znajdą się zwłaszcza banki. Perspektywa spadku zysków po ewentualnym wprowadzeniu podatku bankowego i pomocy dla frankowiczów ponownie wzbudzi strach inwestorów. W odróżnieniu jednak od złotego, presja na sprzedających na ceny polskich akcji, nie będzie stała i nie będzie utrzymywać się w kolejnych miesiącach. To dlatego, że wiele z kampanijnych zapowiedzi pozostanie tylko obietnicami wyborczymi. I nawet jeżeli dojdzie do ich realizacji to w dużo łagodniejszej formie.
Wyniki niedzielnych wyborów pozostaną dziś tematem numer jeden na rodzimym rynku finansowym. Tym razem drugorzędną rolę odegra przedpołudniowa publikacja niemieckiego indeksy Ifo (godz. 10:00; prognoza: 108 pkt.), czy popołudniowe dane nt. sprzedaży nowych domów w USA (godz. 15:00; prognoza: 550 tys.).