Prawie 1% umocnienie w relacji do wczorajszego zakończenia handlu było reakcją inwestorów na bardzo udane sesje na rynku amerykańskim i azjatyckim, gdzie pozytywne informacje przyczyniły się do wzrostu indeksów giełdowych i osłabienia dolara. Mowa o dobrych wynikach spółki Alcoa, która jako pierwsza z indeksu DIJA podała wyniki i były one lepsze od oczekiwań.
Z kolei podczas sesji w Azji napłynęły dane z Australii, które pokazały nieoczekiwany wzrost zatrudnienia, sugerując, iż optymizm banku centralnego w tym kraju (we wtorek podniósł stopy procentowe) był uzasadniony. Złoty jednak nie wykorzystuje potencjału poprawy zewnętrznej koniunktury - zaraz po otwarciu zaczął tracić na wartości i po godzinie 11.00 za euro trzeba płacić nawet 4,24 złotego. To po części z pewnością efekt rekonstrukcji rządu z powodu afery hazardowej. Choć w dłuższym czasie może ona zmniejszyć ryzyko np. przedterminowych wyborów, dla inwestorów zagranicznych niepewność polityczna na polskie scenie jest elementem nowym. Przynajmniej w tym sensie, iż w ciągu dwóch lat mogli oni uznawać, iż ryzyko polityczne jest minimalne.
W popołudniowych godzinach złoty będzie reagował na decyzje Europejskiego Banku Centralnego i Banku Anglii. O godzinie 14.30 odbędzie się konferencja z szefem EBC, J.C. Trichetem. Jeśli jego wypowiedzi pomogłyby w ataku pary EURUSD na tegoroczne maksima, złoty miałby szanse na odrobienie porannych strat. Ważne będzie także otwarcie giełd na Wall Street (15.30), na którym inwestorzy mogą chcieć zrealizować część ostatnich zysków.