Po okresie pozostawiania notowań złotego pod głównym wpływem impulsów zagranicznych, w tym przede wszystkim wieści związanych z Grecją, dziś pierwszoplanową rolę odegrają czynniki lokalne. O 14:00 GUS poda dane o sprzedaży detalicznej, produkcji przemysłowej i cenach producentów.
Ostatnie dni to okres umocnienia złotego w relacji do euro i szwajcarskiego franka, przy jednoczesnym niewielkim osłabieniu do amerykańskiego dolara. Złoty zyskiwał na wartości do dwóch pierwszych walut w reakcji na poprawę nastrojów na rynkach globalnych, jaka pojawiła się po tym, gdy wstępnie został osiągnięty kompromis ws. dalszej pomocy dla Grecji. To oddala widmo jej bankructwa, a przede wszystkim opuszczenia strefy euro, czego rynki bały się przez cały czerwiec i co mocno ciążyło złotemu. Fakt, że polska waluta nie zdołała się umocnić do amerykańskiego dolara jest natomiast wynikiem osunięcia kursu EUR/USD.
W piątek rano za euro trzeba było zapłacić 4,11 zł, czyli tyle samo co wczoraj na koniec dnia. Notowania szwajcarskiego franka również pozostawały stabilne i kształtowały się na poziomie 3,9463 zł. W obu przypadkach są to poziomy nieoglądane od ponad miesiąca. Kurs USD/PLN w tym czasie testował poziom 3,7743 zł wobec 3,7047 zł w poniedziałek rano i wobec 3,8542 zł przed ponad tygodniem.
Wydarzeniem piątku na krajowym rynku walutowym będzie publikacja przez Główny Urząd Statystyczny (GUS) serii danych makroekonomicznych z polskiej gospodarki. O godzinie 14:00 poznamy czerwcowe raporty o sprzedaży detalicznej (prognoza: wzrost do 3,2 proc. z 1,8 proc. rok do roku), produkcji przemysłowej (prognoza: wzrost do 6,6 proc. z 2,8 proc. rok do roku) oraz cenach producentów (prognoza: wzrost do -1,9 proc. z -2,2 proc. rok do roku).
Oczekuje się, że wszystkie te trzy raporty zasygnalizują poprawę koniunktury, przez co wiosenne spowolnienie będzie tylko i wyłącznie chwilową zadyszką. Teoretycznie więc dzisiejsze dane powinny wspierać złotego. Dlaczego teoretycznie? Wczorajsze raporty o płacach, zatrudnieniu i inflacji bazowej, które okazały się rozczarowaniem, wprowadzają pewien element niepewności. Stąd też dziś przed godziną 14:00 nie będziemy obserwować żadnego ruchu wyprzedzającego na złotym. Nie będzie próby jego umocnienia w oczekiwaniu na publikację GUS-u. Wręcz przeciwnie. Może on nawet lekko korygować swoją ostatnią aprecjację do euro i franka. Inwestorzy zaczną kupować złotego dopiero wówczas, gdy faktycznie dane okażą się dobre. Gdyby jednak i one rozczarowały to reakcja rynku walutowego będzie odwrotna.
Publikacja GUS będzie dziś zdecydowanie odgrywać pierwszoplanową rolę. Na dalszy plan zejdzie natomiast Grecja. I to pomimo tego, że pojawiają się głosy sugerujące wcześniejsze wybory w tym kraju, co niewątpliwie ponownie zwiększyłoby niepewność, tworząc przy okazji presję podażową na złotego i inne ryzykowne aktywa. Sądzimy jednak, że dopóki nie wystąpi duże prawdopodobieństwo scenariusza wyborczego, rynki finansowe nie będą przejmować się spekulacjami.
Nieco większą rolę mają szansę dziś odegrać dane z USA. Tym samym mogą one mieć przełożenie na notowania złotego. Przede wszystkim w relacji do amerykańskiego dolara. O godzinie 14:30 zostaną opublikowane dane o inflacji w USA oraz raporty z tamtejszego rynku nieruchomości. Natomiast o godzinie 16:00 inwestorzy poznają lipcowy odczyt indeksu Uniwersytetu Michigan, który pokazuje jak kształtują się nastroje amerykańskich gospodarstw domowych. Lepsze od oczekiwań dane wzmocnią dolara. Również w relacji do złotego. Gorsze wywołają odwrotną reakcję.
Sytuacja na wykresach EUR/PLN i CHF/PLN, które to wykresy od ponad tygodnia wyraźnie spadają, dyskontując pozytywne rozstrzygnięcia ws. Grecji, dorosła już do wzrostowego odbicia. Dzisiejsze dane z GUS zdecydują, czy odbicie to będzie miało miejsce już dziś, czy dopiero w przyszłym tygodniu. Jednak nawet jeżeli do niego dojdzie i złoty straci nieco na wartości do euro i franka, to będzie to tylko ruch korekcyjny. W kolejnych tygodniach notowania EUR/PLN i CHF/PLN powinny dalej się osuwać w dół. Wspierać ten proces będzie wygaśnięcie obaw o Grecję, lepsze nastroje na rynkach globalnych, luźna polityka Europejskiego Banku Centralnego, a mamy nadzieję, że również krajowe dane makroekonomiczne.