Pierwsze godziny sesji na EUR/USD nie zwiastowały niczego szczególnego, choć w formie paradoksu moglibyśmy rzec, że szczególna była stabilność i niewielka zmienność - w okolicach 1,1325 - 1,1350. Po południu jednak, po godzinie 14:00, do ataku przystąpili gracze pragnący dokonać korekty na rzecz euro, czyli wyjścia górą z impasu. Na razie się to im udaje - dotychczasowe maksima dzienne to prawie 1,1450.
Kilka minut po 16:00 mamy jednak 1,1430 - 1,1440, co pozwala sądzić, że impet byków trochę się wyczerpuje. Spekulacyjne zagranie było zapewne poprowadzone pod dane z USA, które miały się pojawić o 16:00 (i oczywiście pojawiły się). Gdyby wypadły bardzo dobrze, eurodolar wróciłby do porannych poziomów. Okazały się jednak względnie słabe, co zapewne utrzymuje wykres tam, gdzie jest, ale z drugiej strony niewiele zmienia. Innymi słowy, rynek wliczył dane w ceny jeszcze przed publikacją. Otóż grudniowe zamówienia na dobra bez środków transportu wpisały się w prognozę (-0,8 proc. m/m), na dobra trwałego użytku były gorsze (-3,3 proc., spodziewano się -3,4 proc., poprzednio było -2,1 proc.). W przemyśle też mizernie: -3,4 proc., prognozowano -2,2 proc. Co więcej, w tym ostatnim wypadku znacznie obniżono wynik z listopada, mianowicie z -0,7 proc. m/m do -1,7 proc. m/m.
A zatem, nawet jeśli nie jest to zmiana trendu w długim terminie, to jednak może być to zaczątek korekty, może nawet do 1,1540 - 1,1550 czy 1,1645. To jednak wymagałoby potwierdzenia niezłymi danymi z Europy (jutro poznamy usługowe PMI oraz sprzedaż detaliczną w Strefie Euro).
Jak radzi sobie orzeł?
Polski złoty mocno zyskał do dolara, schodząc na USD/PLN do poziomu 3,64, a więc poniżej wsparcia, które lokowaliśmy przy 3,65 - 3,6530 (mniej więcej). Mało tego, można już mówić o wyraźnym przebiciu trendu wzrostowego zaczętego w połowie grudnia, choć długoterminowy trend, liczony od sierpnia, z pewnością jeszcze naruszony nie został. Tyle że jego linia to obecnie ok. 3,44.
EUR/PLN zachowuje się dość specyficznie. Najpierw wzrosty na EUR/USD także i tu przekładały się na aprecjację PLN, notowano nawet 4,16 i mniej, ale później przy silniejszym (do dolara) euro, złoty okazał się nieco gorszym partnerem i mamy teraz 4,1640. Generalnie jednak złotówka jest dość silna, rentowności polskiego długu są nisko, niewykluczone, że rynek zechce przetestować 4,15 w ciągu kilku dni, o ile fundamenty będą sprzyjać. Niższych poziomów nie było od końcówki lipca, wsparcie powinno być więc mocne. Niewykluczone zatem, że obecne dni to dobre chwile na częściowe - nie ogromne, ale właśnie częściowe - zakupy euro, gdyby jednak miało się okazać, że 4,15 albo nawet 4,1550 poskutkuje odbiciem.
Oczywiście jutro w programie decyzja RPP co do stóp (raczej nie ulegną zmianie), a przede wszystkim - komunikat po posiedzeniu tejże Rady.
Porównaj na wykresach spółki i indeksy src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1497510000&de=1497535800&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=Nasdaq&colors%5B0%5D=%230082ff&fr=1&w=605&h=284&cm=0&lp=1&rl=1"/>