Kurs EURPLN już zdecydowanie osunął się poniżej poziomu 4,20, ale jeszcze większe umocnienie odbyło się kosztem dolara, który w sylwestra był najtańszy od ponad 3 lat. Pierwszy dzień handlu w nowym roku przynosi dalsze osłabienie amerykańskiej waluty.
Rok temu dolar kosztował blisko 4,20 złotego, zaś za euro płaciliśmy 4,40 złotego. Obecnie jest to 3,46 oraz 4,17. Tak duże umocnienie polskiej waluty na przestrzeni 12 miesięcy to efekt dobrej koniunktury w Europie oraz pewnego rozczarowania polityką Donalda Trumpa w USA. Przypomnijmy, że ubiegły rok rozpoczynaliśmy na fali ogromnych oczekiwań względem polityki Republikanów, a dolar był najdroższy od wielu lat, nie tylko wobec złotego.
Tymczasem w Europie nadal sytuacja była przeciętna. W wyniku splotu wielu korzystnych czynników europejska gospodarka bardzo wyraźnie przyspieszyła, zaś w USA pierwsze miesiące prezydentury Trumpa przyniosły porażki legislacyjne i powracające oskarżenia o współpracę z Rosją. W efekcie europejskie waluty, w tym złoty, odnotowały potężne umocnienie w pierwszej połowie roku.
Druga połowa była już nieco bardziej zbilansowana. Dolar miał nawet swoje chwile jesienią, ale ewidentnie nie wykorzystał grudniowej szansy. W ubiegłym miesiącu Fed po raz trzeci w minionym roku podniósł stopy procentowe, a co bardziej istotne Kongres przegłosował cięcia podatkowe, które stanowić będą impuls wydatkowy w gospodarce i mogą pozwolić nowemu prezesowi banku centralnego (obejmie swoje stanowisko w lutym) na kontynuację dość śmiałych (w porównaniu z innymi bankami) podwyżek stóp. Tym niemniej ostatnie dni roku przyniosły zdecydowaną wyprzedaż dolara, kurs EURUSD powrócił dziś powyżej poziomu 1,20, zaś wraz z euro wobec dolara umacnia się złoty.
Co nas czeka w bieżącym roku? Wchodzimy w niego z mocnym wzrostem na świecie, który powinien sprzyjać złotemu. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że światowa hossa trwa już niemal 9 lat, a w ubiegłym roku na Wall Street nie mieliśmy nawet korekty. Naszym zdaniem w tym roku czeka nas więcej turbulencji, które mogą być spowodowane odchodzeniem przez banki centralne od super luźnej polityki pieniężnej.
Pewne wysiłki na rzecz ustabilizowania systemu finansowego widoczne są także w Chinach, a ten kraj mocno pomógł w europejskim ożywieniu. Tymczasem rynki ogólnie nie lubią zacieśnienia pieniężnego i jeśli inwestorzy zaczną się obawiać jego wpływu na wzrost, może ono mieć niekorzystny wpływ na złotego. Na koniec przyszłego roku widzimy naszą walutę w okolicach obecnych poziomów, jednak z większą ilością zawirowań (głównie w postaci przejściowego osłabienia złotego) niż w 2017 roku, kiedy to trend umocnienia PLN był bardzo jednostajny.
Wtorkowy kalendarz rynkowy wygląda bardzo spokojnie – publikowane są dziś głównie indeksy PMI dla przemysłu. Wartość dla Polski już znamy – w grudniu indeks wzrósł do 55 pkt. z 54,2 w listopadzie. Jest to co prawda dużo mniej niż w Niemczech, czy krajach naszego regionu, jednak indeks ten również w przeszłości wykazywał mniejszą amplitudę wahań.
W dalszej części tygodnia ciężar wydarzeń przeniesie się za ocean, gdzie najpierw poznamy zapis z grudniowego posiedzenia Fed (środa), zaś w piątek opublikowane zostaną grudniowe dane z rynku pracy. O godzinie 9:10 euro kosztuje 4,1726 złotego, dolar 3,4672 złotego, frank 3,5625 złotego, zaś funt 4,6946 złotego.