Cztery dni handlu kończą się wysokimi wartościami głównej pary walutowej, być może nawet zbyt wysokimi jak na fundamenty, które da się zaobserwować.
Tydzień zaczynał się w okolicach 1,0830 – 1,09, kończy się w strefie 1,1070 – 1,1250. Rynek niezbyt przejmuje się wątkiem greckim, mimo że tak naprawdę informacje dochodzące z tego kraju – nt. jego kondycji gospodarczej czy wypłacalności tudzież wycofywania depozytów z banków – nie są optymistyczne. Dla graczy na rynku walutowym ważniejsze jest jednak to, czy Grecy choćby tymczasowo otrzymają pieniądze od Zachodu, a na to się liczy. Optymizmu dodało też to, że negocjacji nie będzie prowadził już minister Warufakis, uważany za nieustępliwego.
Ale nie tylko Grecja była ważna. W istocie bardzo istotne było czekanie na wczorajszy komunikat FOMC po posiedzeniu. Istotne – w kontekście raczej słabych danych makro, jakie napływały w ostatnich tygodniach z USA (począwszy od słabych payrollsów). FOMC teoretycznie nie wykluczył możliwości podwyżki stóp nawet i w czerwcu, ale w praktyce można się spodziewać – i to zostało zaakcentowane – kontynuacji polityki obserwowania i reagowania. Przyznano zresztą, że nie wszystkie wskaźniki wyglądają pozytywnie, że zimą rozwój gospodarczy spowolnił etc. (mieliśmy zresztą wczoraj słaby odczyt dynamiki PKB ze Stanów, osłabił się też np. PMI dla usług).
Wiadomo jednak, że wciąż są aktywne pewne czynniki, które powinny w dłuższym terminie osłabiać nie dolara, a euro. To np. operacja QE w Strefie Euro, to ryzyko powrotu greckich problemów (np. w okolicach 12 maja, gdy kraj spłacić ma ratę pożyczki zaciągniętej w MFW) i niestabilności Strefy, to wreszcie fakt, że mimo wszystko Fed prowadzi teraz relatywnie jastrzębią politykę (np. na tle EBC).
Gdyby jednak dzisiejsze szczyty zostały przebite, to słuszne byłoby rozważanie nawet 1,1380, 1,1440 czy 1,15. W gruncie rzeczy nie sądzimy jednak, by było to w kolejnych dniach bardzo prawdopodobne – to wciąż jeszcze nie czas na długotrwały, klarowny trend wzrostowy na eurodolarze, nawet jeśli ostatnie ruchy przekroczyły skalę zwykłej korety po testowaniu okolic 1,05. Tym niemniej faktem jest, że wsparcia są dość wysoko – można np. mówić o strefie 1,1030 – 1,1050. Niżej istotna może być linia 1,0960, a dalej na południe 1,0880 – 1,09 (wnioskując np. z wykresu o interwale 4h i kwartalnej rozpiętości).
W przyszłym tygodniu poznamy w poniedziałek indeksy PMI dla przemysłu krajów Europy (dane finalne) oraz amerykańskie dane o zamówieniach, też finalne. W dalszej części tygodnia spłyną m.in. PMI dla usług.
Dzięki wzrostom eurodolara złoty mocno zyskał do waluty USA. Na USD/PLN można było dziś chwytać nawet poziomy klarownie niższe od 3,60, w pobliżu 3,5860. Wydaje się jednak, że poziom 3,60 nadal powinien być traktowany jako wsparcie. Minima, które testowano, były zresztą z grubsza tymi z połowy stycznia. Wtedy nie udało się wrócić niżej, czyli np. do 3,55.
Na EUR/PLN oddalamy się trochę od 4 zł, aczkolwiek w ogólności wypada uznać, że strefa wahań, jaka na razie powinna być aktualna, to 3,97 – 4,05. Z jednej strony złoty może pośrednio zyskiwać np. z powodu QE w Strefie Euro, a okresami także dzięki dobrym nastrojom (po informacjach o zmianie w składzie greckiej delegacji mieliśmy sytuację, w której eurodolar rósł, a EUR/PLN spadał) – ale z drugiej w razie wzrostu ryzyka kapitał ucieka z naszego rynku.
Co więcej, gdyby PLN umocnił się za bardzo, to rynek pewnie zakładałby, że nadejdą interwencje słowne RPP – i może faktycznie by nadeszły, gdyby zejść mocno poniżej 3,97.