Kończymy rok 2002 w środowisku niezwykle wyprzedanego dolara. Pomimo wskaźników technicznych jednoznacznie wskazujących na przesadzone obciążenie rynku, w miniony piątek nie widać było śladów realizacji zysków. Krótki dolar doprowadził USDindex do poziomu 102.36, poniżej 76.4% prognozowanego wydłużenia pierwszej fali spadkowej widocznej na tygodniowych (121.00-112.06). Inwestorzy pocieszają się dobrze zarysowaną formacją odwróconej głowy i ramion na indeksach amerykańskich giełd. Odbicie może przyjść wkrótce, a z charakteru formacji wynika, że zielony powinien nagle skorygować dotychczasowe przebiegi.
USD/PLN po zaliczeniu dzisiaj 3.8290 ma godzinową dywergencję wzrostową na stochastykach. We wszystkich skalach wskaźniki wskazują na bliskość miejsca odbicia, chociaż nie brakuje przekornych, że z rynku mocno wyprzedanego może zrobić się rynek jeszcze bardziej wyprzedany i już. Miniony tydzień nie był normalny z powodu świąt, jak również z powodu nieobecności wielu funduszy i spekulantów. USD/PLN zmieniał notowania w zależności od tego, gdzie popchnięto EUR/USD. A ponieważ handlowano euro coraz wyżej, dolar/złoty zamknął się w piątek zaledwie na 3.8375. Złotówka jest mocniejsza niż prąd w gniazdku. Napięcie 220V nie wystarczy, aby wszystko kręciło się zgodnie z Unią, więc przygotowany jest program podwyższenia napięcia do 230V. Nie wiadomo czy się z tego cieszyć, czy płakać, bowiem miejsc pracy nie przybędzie, natomiast rachunki za energię trzeba będzie płacić wyższe niż teraz. Zagraniczny kapitał prywatyzujący polską energetykę zaciera ręce. To wielka sztuka podnieść wpływy o kilka procent w środowisku
silnej deflacji za sprawą sieciowego kontaktu z dwiema dziurkami i jednym bolcem uziemienia. Pozostaje jeszcze tylko zmienić rozstaw dziurek, aby dotychczasowe wtyczki nadawały się do wyrzucenia. Polska kończy ten rok z niezłym wzrostem PKB na tle eurostrefy, ale chciałbym przypomnieć, że istnieje różnica między dochodem wytworzonym a dochodem podzielonym. W podziale większego tortu nie uczestniczy ogromna armia bezrobotnych, a więc cieszenie się ze statystyki PKB byłoby naprawdę niegodne.
EUR/PLN krąży poniżej oporu tygodniowych. Pomimo tego, że EUR/USD wciąż jest wysoko, złotówka nie osłabiła się znacząco do euro. Technicznie rzecz biorąc nietrudno wyobrazić sobie korektę spadkową przy obecnych wskaźnikach. Zmienność jest bardzo ograniczona, a dodatkowo formacja zwężającego się trójkąta nie pozwala na razie na więcej niż + - 100 punktów od atraktora 4.0041.
EUR/USD ma zwężające się wstęgi Bollingera i brak jakiegokolwiek trendu godzinowego. Na uwagę zasługuje bardzo kiepskie otwarcie poniedziałku. Luka bessy powstała na wielu walutach w stosunku do dolara. Została co prawda zamknięta, ale godzinowe utraciły wsparcie. Na razie korekta nie ma siły rozwinąć skrzydeł, ponieważ jen niespodziewanie umocnił się do dolara zaraz na początku godzin europejskich. Zrobiła się wielka świeca spadkowa na około 50 punktów zdecydowanie wyróżniająca się na tle notowań minionego tygodnia. Przed lunchem USD/JPY handlowany jest już tylko po 119.26, czyli tylko 5 pipsów od dzisiejszego wsparcia dziennych. Trwa zabawa w ciuciubabkę w Iraku. Inspektorzy szukają tego, co Hussein legalnie i za zgodą władz odpowiednich krajów kupował w firmach zachodnich na zaopatrzenie własnej armii. Korea prawdopodobnie klonuje żywność i nie potrzebuje łaski innych narodów, więc zerwała plomby na jednym z reaktorów atomowych. Bush wymyślił lekarstwo na dekoniunkturę w USA, ale za to lekarstwo nie chcą
płacić ani Niemcy ani Francja. Zastanawia, na ile groźby wojny odnoszą się również bezpośrednio do inwestorów zagranicznych, których skłonność do ryzyka zmalała wyraźnie. Posługujemy się ogólnym pojęciem „inwestorzy” wiedząc, że pod tym prostym słowem kryją się między innymi zarówno Europejczycy jak i Saudyjczycy. Pytanie brzmi, czy istnieje atmosfera, która pomoże powrócić na giełdy amerykańskie i co Bush mógłby światu zaproponować, aby tak się stało. Drugie pytanie, czy bez tego obecna konfiguracja techniczna rynków kapitałowych przyniesie odbicie na miarę naszych oczekiwań niezależnie od rozstrzygnięć politycznych w Białym Domu. Szereg ekonomistów postuluje dalsze ulgi podatkowe dla amerykańskich konsumentów, ale skąd rząd ma wziąć na to pieniądze, tego już nie bardzo wiadomo, zwłaszcza, że ewentualna wojna z Irakiem to szybka perspektywa dalszego pogłębienia deficytu budżetowego. Giełdy amerykańskie przeżywają najgorszy okres chyba gdzieś od lat trzydziestych pamiętnych z Wielkiego Kryzysu. Obecny kryzys
nie swojego jednego imienia, a nigdy dotąd nie dotknął tak fundamentalnych problemów ustroju kapitalistycznego. Tak zwany wolny rynek dopuścił do utraty wielkiego bogactwa i nie zapobiegł erozji wielkich wartości przysięganych na Konstytucję i Biblię. Etyka analityków, polityka banków inwestycyjnych, poczynania menedżerów wielkich korporacji nigdy dotąd nie znalazły się tak nisko w oczach publicznych. Powiedzenie trust me traktowane jest w sposób iście filmowy. Pod koniec 2002 roku ludzie nadal nie ufają zielonemu kupując dzisiaj euro/dolara po 1.0420.