Od kilku dni złoty przeżywa spore wahania kursu. Do najpoważniejszego załamania doszło w ubiegłym tygodniu, po tym, jak Rada Polityki Pieniężnej obniżyła stopy procentowe znacznie mocniej, niż spodziewał się tego rynek. Kolejne załamanie nastąpiło we wtorek, a nieco płytsze osłabienie waluty miało miejsce w środę.
Złoty osłabł, kto zyskał, kto stracił?
Co wynika z tych wahań? W programie "Newsroom" Wirtualnej Polski tłumaczył to Piotr Kuczyński, główny ekonomista Domu Inwestycyjnego Xelion.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Ci, którzy pracują w firmach mało importujących, a dużo eksportujących, mogą się cieszyć. Tam złoty zyskuje. Zyski są większe i jeśli firmy się tym zyskiem z nimi podzielą, to jest to dla nich dobra wiadomość. Importerzy mogą się tylko martwić, bo ich koszty sprowadzenia towarów zza granicy rosną bardzo szybko - tłumaczył.
Teoretycznie powinni się też martwić wszyscy konsumenci, bo Polska wiele towarów sprowadza. W sklepach będzie drożej. Na stacjach też powinno być drożej. Teoretycznie. W każdym kraju, w którym nie ma wyborów, ceny by rosły, bo szaleją ceny ropy. Jeśli cena ropy rośnie, a dolar traci, to cudów nie ma, cena na stacji powinna być dużo wyższa - ocenił ekspert.
Kuczyński podkreślił przy tym, że PKN Orlen, będący monopolistą na polskim rynku paliw, nie sprzedaje natychmiast tego, co importuje. - Cena zawsze zależała od tego, co dzieje się na giełdach. Teraz jest wręcz odwrotnie, bo ceny spadają. Wszystko zależy od tego, co się stanie po wyborach i jak zarząd Orlenu będzie z tego rozliczany - podsumował.
Kurs dolara a ceny na stacjach. Ekspertka tłumaczy
Czy wysokie ceny dolara natychmiast przełożą się na wyższe ceny na stacjach? Niekoniecznie. Urszula Cieślak, analityczka rynku paliw BM Reflex, tłumaczy powody.
Dziś nie ma większego znaczenia, czy dolar jest o 5 groszy tańszy, czy o 5 groszy droższy. Od tygodni bowiem nie ma bowiem korelacji pomiędzy kursami walut a notowaniami paliw na rynku ARA (Antwerpia-Rotterdam-Amsterdam - przyp. red.) - ocenia w rozmowie z money.pl.
- Trudno dziś przesądzić, jak cena na stacjach będzie się kształtować. Tym bardziej że rynkowi gracze mają swobodę w kształtowaniu cen - podkreśla.
BM Reflex wskazywał na ten mechanizm w swoim ostatnim raporcie dotyczącym wzrostu cen. "Realizowana przez producentów paliw w kraju polityka cenowa kolejny tydzień niweluje skutki wzrostu cen ropy i paliw gotowych na rynku europejskim oraz słabnącego złotego. Poprzez sukcesywny spadek cen produktu krajowego w hurcie jest dalej miejsce na obniżki cen paliw na stacjach w kolejnym tygodniu, rzędu kilku - kilkunastu groszy na litrze" - czytamy w analizie.
Eksporterzy nie pieją z zachwytu
Wysokie notowania dolara i euro służą eksporterom, a do takich zaliczają się producenci mebli - przyznaje w rozmowie z Money.pl Piotr Poziomski, prezydent Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego.
- Krótkotrwałe zyski nie mogą jednak przesłonić całościowego obrazu branży. A ten, w dużej mierze przez nieprzejednaną politykę Lasów Państwowych, rysuje się w coraz czarniejszych barwach. Polscy producenci są w coraz gorszej sytuacji, o czym świadczą nowe sygnały napływające do nas codziennie - mówi.
- Bardziej od częściowej ulgi wynikającej z być może wyższych wpływów pochodzących z eksportu, martwi nas widmo utrzymującej się inflacji. Bo to ona tłamsi popyt na nasze produkty w Polsce. Podobnie jak skandaliczny sposób dystrybucji surowca drzewnego, który odbywa się w oderwaniu od realiów ekonomicznych, w których działać muszą polskie firmy. Należy również pamiętać że cześć technologi i surowców jak np chemia importujemy. - podsumowuje rozmówca money.pl.
Drogie waluty pomagają inflacji
Słabość złotego wcześniej czy później może przełożyć się na ceny na stacjach, ale nie tylko. Skoro większość towarów jest do Polski sprowadzana, oznacza to, że istnieje ryzyko wzrostu cen. A jeśli osłabienie polskiej waluty się utrzyma, przełoży się to na presję cenową.
Obniżenie stóp procentowych również tę presję wspomaga. - Decyzja Rady Polityki Pieniężnej z pewnością będzie miała działanie proinflacyjne. To nie ulega wątpliwości - ocenił w rozmowie z WP Piotr Kuczyński.
RPP zaskoczyła rynki, zapłacił za to złoty
Dlaczego reakcja na decyzję RPP była tak gwałtowna? Część analityków wskazywała, że ruch w dół wynieść może 25 punktów bazowych. Byli i tacy, którzy spodziewali się obniżenia stóp dopiero na następnym posiedzeniu Rady. Tymczasem nastąpiła obniżka z poziomu 6,75 do 6 proc. Złoty zareagował natychmiast i stracił względem dolara około 2 proc.
Osłabienie pogłębiło się już następnego dnia, w reakcji na wystąpienie szefa Narodowego Banku Polskiego. Adam Glapiński dawał do zrozumienia, że wysoki kurs dolara nikomu nie przeszkadza. Złoty znów stracił, a później sytuacja uspokoiła się na niemal tydzień.
W środę nastąpiło kolejne uderzenie w polską walutę. Część ekspertów wskazywała, że wyprzedaż dotyka wielu krajów regionu - tracił węgierski forint i czeska korona. Ale inni podkreślali, że złoty okazał się najsłabszy nie tylko jeśli chodzi o kraje bliskie nam geograficznie. Okazał się bowiem najsłabszy wśród wszystkich walut rynków wschodzących. Lepiej ze środowym uderzeniem poradziła sobie rupia.
Słowna interwencja ratuje złotego
Tak szybko, jak kurs dolara zaczął rosnąć, tak szybko doszło do jego spadku. Wiele wskazuje na to, że powodem była słowna interwencja Pawła Borysa. Szef Polskiego Funduszu Rozwoju w rozmowie z agencją Bloomberg podkreślił, że polski rząd ma narzędzia, by wzmacniać polską walutę.
Borys wskazał też, jaki kurs waluty europejskiej jest optymalny. Zastrzegł, że Rada Polityki Pieniężnej przy kolejnych decyzjach dotyczących stóp powinna brać pod uwagę kondycję złotego. Apel, do którego w mediach społecznościowych przyłączył się Artur Soboń, wiceszef minister finansów, pomógł. Wzrost dolara błyskawicznie wyhamował, a wykres zaczął szybką podróż w drugą stronę. W ciągu kilkudziesięciu minut dotarł w okolicę 4,31 zł, a po południu sturlał się na moment do poziomu 4,29, by lekko odbić na 4,30 zł.
Euro, które nad ranem zmierzało w kierunku 4,68 zł, najpierw opadło do poziomu 4,66 zł. Później nastąpił gwałtowny zjazd - do wartości 4,61 zł i, jak w przypadku dolara, nieznaczne odbicie, które skończyło się na poziomie 4,62 zł.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl