"Holandia musi teraz zakazać bitcoinów, zanim będzie za późno" - grzmi Pieter Hasekamp na łamach dziennika "Financieele Dagblad". Stoi on na czele Centralnego Biura Planowania (CPB), które jest z kolei organem doradczym rządu.
"Pęknięcie bańki kryptograficznej jest nieuniknione, a rząd w Hadze musi działać teraz, w przeciwnym razie konsekwencje katastrofy będą zbyt duże" - przestrzega szef CPB.
Ocenia, że następstwem zakazu będzie gwałtowny spadek bitcoina. Gdyby ta kryptowaluta zaczęła pikować, to prawdopodobnie pociągnie za sobą cały rynek kryptowalut.
"Już w XVI wieku Gresham zauważył, że wysokiej jakości monety ostatecznie zniknęły z obiegu. Systemy płatności przeszły na mniej wartościowe monety, a później na banknoty i pieniądze bezgotówkowe. Pojawienie się kryptowalut pasuje do tego wzorca. Wykazują one wszystkie cechy 'gorszych pieniędzy': niejasne pochodzenie, niepewna wycena, podejrzane praktyki handlowe" - pisze Pieter Hasekamp.
W środę natomiast płatności bitcoinem umożliwił Salwador. Przedsiębiorcy posiadający dostęp do niezbędnej technologii nie będą mogli już odmawiać płatności tą kryptowalutą.
Czytaj też: Kryptowalutowa gorączka. "Igranie z ogniem"
Jak przypomina portal NOS, kryptowaluty nie są emitowane przez instytucje finansowe. Co więcej, są one przedmiotem handlu międzynarodowego, tak więc władze centralne mają nad nimi niewielką kontrolę, właśnie ze względu na ich zdecentralizowany charakter.
W ostatnich tygodniach notowania bitcoina mocno się zachwiały. Bitcoin, największa kryptowaluta pod względem kapitalizacji rynkowej, spadł w maju o 38 proc., mimo że na początku ubiegłego miesiąca osiągnął wartość powyżej 58 tys. dolarów. Oznacza to, że maj był dla tej kryptowaluty najgorszym miesiącem kalendarzowym w historii, przyćmiewając 35 proc. spadek z grudnia 2013 roku.
W ostatnich dniach jednak największa kryptowaluta odzyskuje równowagę.