Wpływ na osłabienie złotego miał umacniający się dolar. Zainteresowanie inwestorów amerykańską walutą hamuje popyt na waluty rynków wschodzących, w tym polskiego złotego, którego kurs we wtorek dotarł do 4,67 za euro, najwyższego poziomu od 12 lat.
Choć obecnie euro jest 4 grosze tańsze, widać ogólną tendencję polegającą na "ucieczce" inwestorów w stronę Stanów Zjednoczonych, które z powodu szybszego niż w UE tempa szczepień są na dobrej drodze do otwarcia gospodarki. Dolara wspiera też uruchomienie za Oceanem gigantycznego pakietu fiskalnego.
Jednak pandemia i czynniki zewnętrzne to nie jedyny powód słabości złotego. Mimo że sytuacja pandemiczna w krajach Europy Środkowo-Wschodniej nie odbiega znacząco od polskiej, złoty jest w ostatnim czasie wyraźnie słabszy od czeskiej korony czy węgierskiego forinta. Dlaczego tak się dzieje? Stoi za tym polityka Narodowego Banku Polskiego.
W grudniu pierwszy raz od wielu lat NBP interweniował na rynku walutowym, celowo osłabiając polską walutę. Bank centralny oficjalnie twierdził, że chce ulżyć polskim eksporterom. Im słabszy złoty, tym polskie towary są tańsze dla zagranicznych nabywców. Jednak część ekonomistów była zdania, że NBP miał w tym ukryty cel – osłabił złotego, aby zwiększyć swój zysk, który przekaże do budżetu państwa.
Jednak obecnie dla kursu złotego ważniejszy od grudniowych interwencji są prawie zerowe stopy procentowe w Polsce. A przy niskich stopach inwestorzy są mniej skłonni kupować polską walutę. Co więcej, "trzy grosze” do całego obrazu dorzucił najnowszy odczyt inflacji.
Jak podał GUS, średni poziom cen w marcu był o 3,2 proc. wyższy rok do roku. Wzrost cen okazał się większy, niż oczekiwano. A im wyższa inflacja, tym niższe realne stopy procentowe. Po uwzględnieniu inflacji (która, nawiasem mówiąc, jest najwyższa w UE) stopy procentowe w Polsce realnie są mocno ujemne.
Stopy procentowe to potężne narzędzie oddziaływania na gospodarkę. Wpływają choćby na wysokość odsetek, jakie bank wypłaca od oszczędności czy na wysokość rat kredytu, ale też na kurs rodzimej waluty i poziom cen.
Aby pobudzić gospodarkę, Rada Polityki Pieniężnej w ubiegłym roku ostro ścięła stopy. Było to działanie zrozumiałe po wybuchu kryzysu, chociaż ostatnia obniżka spotkała się z krytyką części ekonomistów. Inne banki centralne w regionie również cięły stopy, jednak teraz wysyłają sygnały o możliwych podwyżkach, szczególnie w sytuacji, gdyby inflacja okazała się zbyt wysoka (niskie stopy napędzają wzrost cen).
A NBP nie cofnął się ani o krok. Jak zapowiadał prezes NBP Adam Glapiński, nie należy oczekiwać podwyżki stóp do końca kadencji RPP (kadencja Adama Glapińskiego, który jest też przewodniczącym RPP, kończy się w czerwcu 2022). Taka retoryka wpływa na osłabienie polskiej waluty względem czeskiej korony czy węgierskiego forinta.
- Waluty Polski i Czech należą do jednego koszyka i – co do zasady - są traktowane podobnie przez inwestorów. Jednak Czeski Bank Narodowy mówi, że w 2021 roku może dojść do podwyżki stóp procentowych. Z kolei Narodowy Bank Węgier zapowiedział, że będzie działać, jeżeli pojawi się nadmierna inflacja. Na tym tle NBP jest najmniej skłonne do podwyżek stóp – mówi Arkadiusz Trzciołek, analityk PKO BP.
Silny obóz gołębi
Co więcej, w komunikacie po posiedzeniu RPP znalazło się zdanie o braku "wyraźnego i trwalszego dostosowania kursu złotego do globalnego wstrząsu wywołanego pandemią”. Wzmacniało ono przekonanie, że NBP może dalej interweniować na rynku walutowym.
- Z tego powodu ciekawe może być posiedzenie RPP w przyszłym tygodniu. Słabość polskiego złotego do euro i dolara pokazuje, że to dostosowanie złotego do "globalnego wstrząsu wywołanego pandemią” już się dokonało. Ta retoryka RPP może więc być łagodzona – ocenia Arkadiusz Trzciołek.
Z kolei zdaniem Konrada Białasa, głównego ekonomisty TMS Brokers, na zwrot w polityce RPP raczej nie ma co liczyć. Zwraca on uwagę, że w Radzie istnieje mocny obóz gołębi. W ten sposób nazywani są zwolennicy niskich stóp procentowych, w przeciwieństwie do jastrzębi, którzy opowiadają się za podwyżkami.
- Przyspieszenie inflacji będzie nasilać oczekiwania na jastrzębi zwrot w polityce monetarnej NBP, do czego jednak prawdopodobnie nie dojdzie, biorąc pod uwagę siłę obozu gołębi w Radzie Polityki Pieniężnej. W efekcie zaskoczenia wyższym odczytem inflacji mogą mieć negatywne odbicie w złotym, gdyż będą przypominać o głęboko ujemnych realnych stopach procentowych - ocenia Białas.
Umocnienie dolara i retoryka RPP to nie jedyne czynniki, jakie ciążą polskiej walucie. Trzeci element to rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego odnośnie do kredytów frankowych i związana z tym niepewność.
Plusy i minusy
Czy słaby złoty ma jakieś plusy? Przede wszystkim, jak już wspomniano, sprzyja eksporterom. Jednak kurs euro, przy którym polski eksport staje się opłacalny, znajduje się zdecydowanie poniżej aktualnego poziomu.
A minusy? Po pierwsze, co oczywiste, płacimy więcej za euro czy dolary. Wakacje za granicą stają się przez to droższe. Jednak droższe zagraniczne wojaże, choć zapewne wielu za nimi tęskni, w tej chwili nie są największym zmartwieniem przeciętnego Polaka.
Większym zmartwieniem może być wzrost cen importowanych towarów. Słaby złoty wprawdzie sprzyja eksporterom, ale ciąży importerom. Efekt nie musi być natychmiastowy (dochodzi bowiem kwestia zapasów, czy też możliwość wpływania na finalne ceny dóbr np. poprzez marże), niemniej jednak, może się pojawić.
Mowa na przykład o ropie naftowej, którą importerzy (np. PKN Orlen) kupują za dolary. Dzięki programom szczepień i perspektywie otwierania kolejnych gospodarek popyt na paliwa rośnie, a ich ceny na światowych rynkach idą w górę. A słaby złoty sprawia, że paliwa kupowane za dolary są dla polskich importerów jeszcze droższe.
Pozostaje jeszcze kwestia zadłużenia Polski w walutach obcych, chociaż w tym przypadku słaby złoty nie powinien raczej spędzać snu z powiek. Zadłużenie w walutach obcych wynosi bowiem około jednej czwartek wartości całego zadłużenia.
Chociaż faktycznie słabszy złoty sprawia, że zadłużenie w walutach obcych rośnie, dochodzi jeszcze choćby kwestia zapadalności (część długu będzie spłacana w przyszłości, być może przy innym kursie). Tu warto też wspomnieć, że wpływ na obsługę długu mają stopy procentowe - jeśli są niskie, koszt obsługi długu jest mniejszy.
Biorąc pod uwagę wszystkie powyższe czynniki, posiedzenie RPP, zaplanowane na przyszłą środę, na którym Rada będzie decydować o stopach procentowych, zapowiada się interesująco.