Umiarkowana sprzedaż polskiej waluty w ostatnich dniach odnajduje swoje odzwierciedlenie w podwyższonych notowaniach euro oraz innych głównych walut w parze z PLN.
Złoty w przeważającej mierze uzależniony jest od czynników globalnych, które sprzyjają umocnieniu amerykańskiego dolara, kosztem walut rynków wschodzących. Jednakże w końcu tygodnia może pozostawać pod pozytywnym wpływem publikacji krajowych danych makroekonomicznych, które mogą ograniczać potencjalnie możliwą skalę przeceny naszej waluty.
Czytaj więcej: Wall Street na szczycie. Bernstein mówi o największej bańce spekulacyjnej w jego karierze
Dodatkowo, czynnikiem ryzyka pozostaje akomodacyjna postawa NBP, którą jednak niektórzy członkowie RPP lekko ograniczyli w jastrzębich wypowiedziach dopuszczając normalizację polityki pieniężnej jeszcze w tym roku. Wciąż głęboko ujemne realne stopy procentowe są czynnikiem zniechęcającym uczestników rynku do inwestowania w polską walutę.
Głównym wydarzeniem środowej sesji były publikacje miar inflacyjnych w USA za lipiec. Wskaźnik CPI utrzymał w lipcu dynamikę wzrostu cen z czerwca na poziomie 5,4 proc. r/r (konsensus rynkowy zakładał 5,3 proc.), z kolei inflacja bazowa zgodnie z oczekiwaniami wyhamowała do 4,3 proc. r/r z 4,5 proc.
Pomimo utrzymującej się presji inflacyjnej publikacje ograniczyły aprecjację dolara, który zyskiwał sześć sesji z rzędu. W ostatnich dniach strona podażowa pary próbowała przetestować poziom 1,17, który dotychczas pozostaje tegorocznym minimum.
Wyższa wycena dolara na szerokim rynku spowodowana jest jastrzębimi wypowiedziami członków Fed oraz solidnymi danymi z rynku pracy, który traktowany jest jako barometr amerykańskiej gospodarki.
Owe czynniki podbijają znaczenie najbliższych spotkań Fed, na których rynek będzie oczekiwał więcej informacji odnośnie rozpoczęcia taperingu w skupie aktywów.
Autor: Rafał Dawidziuk, PKO BP